Quantcast
Channel: Cuda – Dziecko Królowej Pokoju
Viewing all 202 articles
Browse latest View live

Magdalena Górnik – mistyczka i stygmatyczka

$
0
0

Magdalena Górnik
(19 lipca 1835-23 lutego 1896)
Słoweńska kobieta żyła 47 lat bez żadnego ziemskiego pokarmu i nosiła ślady ran Chrystusa, czyniąc zadośćuczynienie Bogu za wszystkich grzeszników odpowiadając nas na Jego miłość.

Portret Magdaleny namalowany przez Nikolaj Mašukov, 2004)

Portret Magdaleny namalowany przez Nikolaj Mašukov, 2004)

Magdalena Górnik urodziła się w 1835 w biednej rodzinie rolniczej w miejscowości Janeži, w parafii Górze koło Sodražica, która jest około 50 kilometrów na południe od Lublany, stolicy kraju. Jej rodzice byli uczciwymi i pobożnymi chrześcijanami, którzy wychowywali siedmioro dzieci w tym duchu. Magdalena była normalną kobietą wiejską, pomagała rodzicom w pracy w gospodarstwie i cieszyła się w towarzystwie przyjaciół, była czuła i przyjazna.

Wiosną 1847 roku, kiedy Magdalena miała dwanaście lat, Opatrzność Boża interweniowała w jej życiu w sposób szczególny. Matka Boża objawiła się Magdalenie, gdy szła na pole pomóc matce. Matka Boża ukazała się jej i zapytała czy kocha Jezusa. Magdalena odpowiedziała, że ​​  Jezus wie najlepiej, czy ona go kocha. Nie rozpoznała Matki Bożej. Wtedy kobieta przedstawiła się jej jako Matka Jezusa i wszystkich ludzi. Ona wskazała Magdalenie swój zamiar że chce pouczyć ją dlaczego trzeba pracować i komu oferować swą pracę. Magdalena  powiedziała że kocha Jezusa, coraz bardziej zdecydowanie. Nauczyła Magdalenę, że powinna podziękować Bogu za całą  Jego dobroć i oferować wszystkie jej prace dla Niego. Wizja ta dotknęła serce Magdaleny bardzo głęboko. Ona od tego czasu jeszcze bardziej żarliwie modliła się i uważnie przygotowywała do Pierwszej Komunii Świętej.

Magdalena otrzymała Pierwszą Komunię Świętą w tym samym roku i została obdarzona wizjami  Chrystusa, który powiedział jej,  aby powiedziała innym o wielkiej  miłości do Komunii Świętej. Sama dorastała dalej w pobożności, jej serce coraz bardziej gorące z miłości do Jezusa uczestniczyło w każdej Mszy świętej. Zaczęła też uczestniczyć w szkółce niedzielnej, i mówiła że wszystko dla Niego.

Podczas Adwentu w 1847 roku, Magdalena stała się fizycznie bardzo chora. W styczniu 1848 jej stan zdrowia pogorszył się bardzo aż nastąpiła konieczność pozostać w łóżku. Znosiła straszny ból z niezwykłą cierpliwością – bez westchnienia lub skargi. Ból stopniowo się zwiększał, stając się  najgorszym w sierpniu 1848 roku. Jej nogi były sparaliżowane.

W dniu 2 sierpnia 1848 roku, Magdalena otrzymała drugą wizję Matki Bożej po przebudzeniu z omdlenia z powodu jej fizycznego bólu. Ona zobaczyła wzrok Matki Boskiej skierowany na nią gdy była blada i smutna. Matka Boża powiedziała jej, że ​​kiedy musi znosić coś ciężkiego, powinna znosić to cierpliwie, oferując wszystkie bóle Bogu, i że w takich sytuacjach należy myśleć o cierpieniu Jezusa. Magdaleno powinnaś wytrwale zaufać Jezusowi – od Niego wszystko otrzymasz.
Po tym spojrzeniu Matki Bożej, Magdalena została niemal całkowicie uzdrowiona, tylko jej nogi pozostały sparaliżowane.

Opis Magdaleny jej wizji na 05 sierpnia 1856 wraz z jej podpisem

Opis Magdaleny jej wizji na 05 sierpnia 1856 wraz z jej podpisem

11 sierpnia 1848 r. był dniem pierwszej ekstazy mistycznej  Magdaleny. W duchu, została przeniesiona do ciemnej wąskiej , stromej i trudnej ścieżki, i usłyszała głos:
“Jeśli chcesz iść do nieba, musisz udać się na tą ścieżkę.”
Magdalena postanowiła, że podejmie to wezwanie: “. Chętnie, chętnie pójdę na tą drogę”

Od 24 sierpnia 1848 r, ona doświadczyła ekstaz i wizji na aż do jej śmierci w 1896 roku. Jej duchowa misja się rozpoczęła: cierpieć dla przebłagania za grzech i wezwanie do pokuty. Od 25 września aż do jej śmierci, Magdalena nie spożyła ziemskiego jedzenia, z wyjątkiem kropli wody. Jej jedzeniem była tylko Eucharystia i nie-zwykły mistyczny pokarm który otrzymywała podczas ekstazy. Następnie w środę przed Adwentem w 1848, Magdalena otrzymała stygmaty.

W latach 1848 do 1853 miała miejsce wielka liczba mistycznych zjawisk ekstaz i wizji towarzyszących Magdalenie, potwierdzając, że Bóg mówił przez nią. Podczas ekstaz Magdalena wzywała i zapraszała wszystkich do pokuty, nawrócenia i zadośćuczynienia za wykroczenia i brak miłości do Boga. Ona również mówiła o karze Bożej, jeśli nawrócenie nie będzie miało miejsca. Magdalena mówiła że podstawowym celem naszego ziemskiego życia jest  uwielbienie Boga.

W tym okresie, świeckie władze i niektórzy księża strasznie prześladowali ją, pisali listy do biskupa , w gazetach pisali oszczercze  artykuły. Mimo tej nienawiści do niej Kościół a raczej współczesny biskup Ljubljany bronił ją przed tymi oszczerstwami władz świeckich jak i różnych duchownych, będąc przekonany o jej niewinności (że nie jest oszustem) i jej pobożności. Od 02. marca do 11 kwietnia, 1852, miało miejsce dochodzenie Kościelne w badające te wizje. Badający to przeważnie pobliscy kapłani, którzy byli w szoku i niedowierzaniu w sprawie Magdaleny, podczas badań  przekonali się o prawdziwości zjawisk mistycznych i że Magdalena nie jest oszustem.

W dniu 9 kwietnia 1855, Bóg uzdrowił nogi Magdaleny które były 7 lat sparaliżowane, i zaczęła chodzić ponownie. Jednak w wizji Jezus powiedział jej, że mimo tego uzdrowienia, ​​nie będzie żyć bez cierpienia na tym świecie. W 1867 roku proboszczem parafii został, Janez Kaplenek, który akceptował Magdalene i zaprosił by zamieszkała na plebani. Magdalena mieszkała tam do śmierci w 1893 roku. W tym okresie, ekstazy, wizje  i inne mistyczne zjawiska były kontynuowane. Władze świeckie, jak również część księży, nadal przyczyniali się do  jej wielkiego cierpienia. Ponadto, oszczercze języki wyśmiewające ją i jej niezwykłe życie oraz zjawiska mistyczne, sprawiając jej wielkie cierpienia moralne. [ Admin... żywo przypomina mi to obrońców jak postępują z Marią od Bożego Miłosierdzia] W tym samym czasie, wielu wykształconych ludzi, a wśród nich ważni kościelni i świeccy, dygnitarze byli świadkami jej ekstaz i jej mistycznego uczestnictwa w doświadczeniu cierpienia Chrystusa, zwłaszcza w okresie Wielkiego Tygodnia. Dr Franciszek Lampe, ważny słoweński filozof, teolog, pisarz i redaktor, nawiązał kontakt z nią i uczęszczał do niej prawie do końca jej życia.

Matka Boża Śnieżna Kościół parafialny w Górze i cmentarz

Matka Boża Śnieżna Kościół parafialny w Górze i cmentarz

W ciągu roku, podczas gdy w ekstazie Magdalena była wielokrotnie odwiedzana przez Matkę Boską i Jezusa, otrzymała wiele  ​​darów duchowych, które dane jej były przez Boga w celu nawrócenia dusz i zadośćuczynienie za grzechy. Magdalena powiedziała, że bez nawróćenia, ludzie będą znosić wielkie cierpienia.
Podczas całego tego czasu, Magdalena była aktywna w swojej społeczności w Kościele. Była nauczycielką w szkole  i była aktywna społecznie jako przyjaciel i doradca duchowy. Ofiarowała pieniądze jakie otrzymywała za pracę w szkole dla biednych dzieci.

Kiedy Magdalena była chora pod koniec jej życia, jedna z jej młodszych sióstr wyraziła zaniepokojenie spodziewaną dużą liczbą osób, które będą uczestniczyć w jej pogrzebie. Magdalena uspokoiła ją, mówiąc: “Bądź spokojna, nasz kochający Bóg uczyni wszystko dobrze.”

Jej święta śmierć
W dniu 23 lutego 1896 roku, w pierwszą niedzielę Wielkiego Postu, Magdalena zmarła w wieku 60 lat z tego, co uważano na gruźlicę. Zmarła wieczorem po odpowiedzi na pytanie jej siostry “Powiedziała jej, że Jezus i Maryja będą się nią opiekować.

Dzień jej pogrzebu, 26 lutego tak jak  Magdalena powiedziała do siostry że Bóg uczyni wszystko  był dniem niezwykłych obfitych opadów śniegu, że tylko kilka lokalnych osób mogło być obecnymi na pogrzebie. Magdalena został pochowana na cmentarzu kościoła w Górze w miejscowości Petrinci w grobie swoich rodziców.

W chwili obecnej, ożywiła się pamięć o Magdaelnie w Słowenii , pielgrzymi przyjeżdżają  na jej grób i modlą się za jej wstawiennictwem. Jak dotąd, jest wiele świadectw o  rozwiązywaniu rodzinnych problemów, o  uleczeniu dolegliwości fizycznych, porzuceniu alkoholizmu, a także osób uzyskujących potrzebną pracę czy odnoszących za jej wstawiennictwem sukcesów w szkole. To przebudzenie Słoweńców jest zgodne z wypowiedzią  Stanislav Lenič, biskupa diecezji w Lublanie  w latach 1968/91, który stwierdził że Magdalena przepowiedziała, iż 6 pokoleń po jej śmierci pojawią  się cuda  za jej wstawiennictwem.

Anton Stres, obecny biskup Lublany, wydał pozwolenie na rozpoczęcie przygotowań do możliwości otwarcia procesu dochodzenia do uznania jej świętości. Ponadto Konferencja Słoweńska Episkopatu wydała rekomendację, aby życie Magdaleny stało się  znane, wydając między innymi książkę w języku słoweńskim: “Magdalena Górnik”. Książka jest obecnie również w języku angielskim.

Magdalena cierpienie stygmaty

Magdalena cierpienie stygmaty

Mistyczne Zjawiska w życiu Magdaleny Górnik
Tutaj wymieniono i opisano tylko niektóre z mistycznych zjawisk z jej życia. Wszystko, co jest tutaj wymienione jest historycznie potwierdzone w dokumentach archiwalnych, które dotyczą jej życia. Większość z materiałów archiwalnych na temat Magdalena Górnik można znaleźć w Archiwum Archidiecezjalnym w Lublanie.

EKSTAZY
1-sze ekstazy Magdaleny miały miejsce gdy miała 13 lat (11 sierpnia 1848). Od 24 sierpnia 1848, aż do śmierci w dniu 23 lutego 1896 roku, była w ekstazie, co wieczór. Czasami była w ekstazie kilka razy dziennie. Jej ekstazy w piątki, które trwały 3 godziny, i te, podczas Wielkiego Tygodnia były szczególnie wyjątkowe. Ponadto Magdalena była czasami w ekstazie kilka dni, a nawet cały tydzień. Faktycznie, czas trwania ekstaz zależał od  święta lub świętości chwili, czyli ekstazy, zbiegły się  z rokiem kościelnym. Magdalena była w ekstazie po każdej Mszy .

Podczas  ekstazy Magdalena wiedziała, kiedy kapłan niosący Eucharystię był blisko niej, i natychmiast ona zwracała się  w tym kierunku i klęczała nawet gdy wizualnie nie mogła zobaczyć księdza.

Magdalena była w stanie opowiedzieć wszystko, co wydarzyło się w czasie jej ekstazy. Wyraźnie odróżniała to, fakty dotyczące tego gdy była świadoma, od tych gdy była w ekstazie. Każda z jej ekstaz dotyczyła również otrzymywania  wizji. Podczas ekstazy jej organizm nie był wrażliwy na wszelkie bodźce zewnętrzne.
Podczas ekstazy, często uczestniczyła w mistycznym cierpieniu, nawet w ostatnich latach jej życia, szczególnie cierpiała pod koniec każdej ekstazy. W tym czasie stygmaty również jej się otwierały.

WIZJE
Treści wizji Magdaleny były bardzo zróżnicowane. Odpowiadały one porom roku kościelnego. Magdalena miała wizje wszystkiego co dotyczyło jej życia, w tym dnia przed jej śmiercią. W wizjach widziała i przemawiała do aniołów, Maryi Panny, Trójcy Świętej, jak i do  niektórych świętych. Wizje aniołów prawie zawsze były połączone z wizją Maryi Panny lub Trójcy. Aniołowie często dawali Magdalenie różne instrukcje, zwłaszcza dotyczące  czci Maryi i uwielbienia Boga, i często płakali nad niewierzącymi. Maryja mówił do niej wiele razy, o pokorze, posłuszeństwie i konieczności modlitwy do Ducha Świętego o oświecenie i o odwagę w znoszeniu cierpienia z radością i cierpliwością. Ona często zapraszała Magdalene do medytacji nad cierpieniem i śmiercią Jezusa. Magdalena często widziała Maryję jako orędowniczkę błagającą własnego Syna o miłosierdzie dla ludzkości.

Bardzo często, szczególnie w piątki i podczas Wielkiego Postu, Magdalena współuczestniczyła poprzez wizje w cierpieniu Jezusa jak ewangeliści to opisali. Na Wielkanoc była świadkiem zmartwychwstania Jezusa, a później także Jego wniebowstąpienia. Kiedy była w domu, często uczestniczyła we mszy świętej w miejscowym kościele mając wizje.

Mistycznego komunia
Magdalena otrzymywała Komunię sakramentalną, tj., Komunię Świętej, jak wszyscy wierni  na Mszy świętej, a także komunię mistyczną, jak znani w Kościele niektórzy święci.

Otrzymywała komunię sakramentalną zwykle od miejscowego księdza. Czasami on przyniósł jej Komunię Świętą do domu.

Mistyczna Komunia była czymś szczególnie wyjątkowym. Otrzymywała ją tylko podczas ekstazy. Ponad tysiąc osób widziało, jak cały rok przygotowywała się specjalnie do tego celu, U Magdaleny nagle pojawiła się Święta Hostia w ustach bez kapłańskiej interwencji, a następnie zaraz potem widzieli specjalny kielich i słyszeli jak pije Magdalena Krew Świętego Zbawiciela . Wielu księży zostało także przekonanych o tym gdy byli świadkami  na własne oczy.

Lewitacja
Zjawisko lewitacji w powietrzu wystąpiło wiele razy u Magdaleny, kiedy bardzo mocno pragnęła Komunii św. W czasie, gdy miała silne pragnienie otrzymania żywego Jezusa unosiło się jej ciało w powietrze. Ona również lewitowała innymi razy np. gdy kapłan udzielał błogosławieństwa Najświętszym Sakramentem, jak również podczas jej śmierci mistycznej w Wielki Piątek i jej mistycznego zmartwychwstania w poranek wielkanocny.

grób Magdaleny w czasie obchodów jej narodzin 19 lipca 2007

grób Magdaleny w czasie obchodów jej narodzin 19 lipca 2007

Stygmaty
Magdalena otrzymała ślady ran Jezusa jako dziewczyna trzynastoletnia. Pojawiły się  widoczne rany na dłoniach, stopach i boku przez siedem lat, po czym tylko rany na boku pozostały otwarte do końca jej życia. Jednak, kiedy rozmyślała  o  koronie cierniowej lub innych cierpieniach Zbawiciela, rany otwierały się na jej czole. Krew spływała jej po twarzy mocnymi strumieniami. Dodatkowo, szczególnie w okresie Wielkiego Tygodnia, kiedy towarzyszyła Jezusowi w Jego cierpieniu, rany Jego biczowania otwierały się także na jej ciele do tego stopnia, że ​​krwią zalane były wszystkie jej ubrania. Stygmaty były powodem jej bardzo wielkiego cierpienia, ale Magdalena nigdy nie skarżyła się na ból. Ona całkowicie  była poddana woli Boga i oferowała to cierpienie dla Niego. Lekarze badali stygmaty, a księża obserwowali je, nikt nie mógł ustalić żadnego podstępu lub wszelkiego rodzaju innej  histerii.

Od trzynastego roku życia aż do swojej śmierci, Magdalena nie jadła ziemskiego jedzenia. Tak więc przez czterdzieści siedem lat żyła bez jedzenia. Nie mogła znieść zapachu wspólnych posiłków. Jej jedzeniem była tylko Eucharystia i jakiś rodzaj niebiańskiego pokarmu, który jadła tylko, gdy była w ekstazie. Pomimo, że nie jadła pełniła swoje codzienne obowiązki z łatwością.

PODARUNEK KRZYŻYKA
Podczas ekstazy, Magdalena otrzymała kilka podarunków, które były zauważone nie tylko przez nią, ale również przez innych ludzi. Jednym z nich było niebiańskie jedzenie, które Magdalena jadła prawie codziennie na koniec po jej ekstazie. Najczęściej otrzymywała je podczas wizji Marii Panny, lub aniołów. Świadkowie informowali, że widzieli żywność w postaci małych cząstek lub granulatu,  w różnych kolorach. Magdalena powiedziała, że to jedzenie było pokazane ludziom przede wszystkim po to aby ludzie w to uwierzyli, że Bóg przemówiła przez nią.

Szczególnie ciekawy był mały krzyżyk który Magdalena otrzymała w czasie ekstazy, który pozostał na jej piersi nawet gdy ekstaza się skończyła. Ten mały krzyż pozostał na jej ciele, bez łańcuszka czy innego łącznika, i nigdy nie upadł na podłogę. Dwóch kapłanów dotknęło i ucałowało krzyżyk, z których jeden opisał o  tym wydarzeniu  w liście do biskupa. Magdalena otrzymała go podczas ekstazy wieczorem, po której pozostał z nią na noc, ale podczas jej zwykłego stanu rano zniknął, ona wtedy otrzymała go ponownie podczas kolejnej ekstazy wieczorem.

Miejsce pierwszej wizji Magdaleny

Miejsce pierwszej wizji Magdaleny

ZNAJOMOŚĆ JĘZYKÓW
Podczas ekstazy Magdalena rozumiała i mówiła w różnych językach, których nigdy nie uczyła się lub nigdy o nich nie słyszała.

ZNAŁA SERCA
Magdalena miała też dar czytania duszy, tzn. rozumienia wewnętrznego stanu dusz. Znała intencje, z którymi człowiek przychodził do niej, lub jeśli ktoś poprosił ją o to ona przedstawiała  mu wewnętrzny stan jego duszy. Na żądanie wielu kapłanów, wyjawiła im  ich stan wewnętrzny.

-Magdaleno Górnik, módl się za nami!
______________________________________
-Aby uzyskać bardziej szczegółowe informacje na temat Magdaleny Górnik, odwiedź witrynę internetową:
http://zupnije.rkc.si/sodrazica/MagdalenaGornik/index-MagdalenaGornik_A.html

Streścił : Dzieckonmp


Filed under: Cuda, Objawienia, Proroctwa, Warto wiedzieć Tagged: Magdalena Górnik, mistyczka, Prorok, STYGMATY, stygmatyczka

Ojciec Gabriele Amorth i Jan Paweł II – a cud w Civitavecchia

$
0
0

Cuda nie mogą się przejawiać jedynie jako sztuczki lub po prostu niewyjaśnione zjawiska. Mroczna strona cudów to pytanie: co się dzieje, kiedy do głosu dochodzi szatan, poprzez nadnaturalne wydarzenia lub zaślepienie Kościoła. Według nauki Kościoła katolickiego Bóg pozwala diabłu na ingerencję w świecie, na dokonanie cudu, który może mieć negatywne skutki, powodować nieszczęścia.

Papież Jan Paweł II podkreślał, że nie jest właściwe lekceważenie diabła i jego działania na świecie; w ten sposób tylko się go wzmacnia. Jego poprzednik, papież Paweł VI, powiedział nawet, że „odór diabła przez pęknięcia wdziera się do Kościoła”. Czy tak właśnie stało się w przypadku Civitavecchia – szatan zaślepił dostojników watykańskich? Ekspert w tej dziedzinie – ojciec Gabriele Amorth, główny egzorcysta Watykanu – ma takie podejrzenia. Lekceważenie znaków Boga jest dla niego lekceważeniem Boga. Czy Watykan mógłby to robić, gdyby nie było w tym ręki diabła? Najpierw Kościół nie uznał objawień Matki Bożej w Medjugorie, teraz nie uznał cudu krwi figurki Matki Bożej z Medjugorie. Dlaczego? Popełnił błąd? Nie chce się teraz do niego przyznać? Bóg ingerował, a dostojnicy kościelni w Watykanie nie chcą dostrzec znaku Boga?
Ojciec Amorth uważał, że zna odpowiedź: zło odegrało swoją rolę. Zło nie pozwoliło kardynałom rozpoznać działań Boga, gdyż szatan sprowadził ich na manowce. Co niesamowite, właśnie ta koncepcja głównego egzorcysty sprawiła, że wydarzył się prawdopodobnie najbardziej zdumiewający cud XX wieku. Naprawdę nie wiem, co o tym sądzić. Co myślał dobry Bóg, używając akurat egzorcysty do tego niewiarygodnego wydarzenia? A oto fakty.
14 marca 1995 roku ojciec Amorth zadzwonił do domu biskupa Girolama Grillo. Właściwie nie chciał rozmawiać z nim, lecz z jego siostrą, a zarazem gospodynią -. Marią Grazią Grillo. Ojciec Amorth i siostra biskupa znali się. Egzorcysta jest dobrze znany w diecezji rzymskiej. Jednak Marię Grazię musiał bardzo zdziwić ów telefon. Amorth jest nieśmiałym człowiekiem, który unika wystąpień publicznych, a przede wszystkim bardzo niechętnie telefonuje. Kto chce z nim porozmawiać, musi się udać do niego do klasztoru w dzielnicy EUR. Fakt, że sięgnął po telefon, wskazywał, jak szalenie ważna i niecierpiąca zwłoki jest sprawa. Don Amorth wyjaśnił, że bardzo się zdenerwował tym, iż biskup nie chce uznać wyjątkowego znaku, jakim jest objawienie maryjne w Civitavecchia. Biskup Grillo usłyszał tę rozmowę i bardzo wziął ją sobie do serca. Następnego dnia powiedział w wywiadzie: „Gdy usłyszałem przypadkiem tę rozmowę, postanowiłem następnego poranka uklęknąć z moją siostrą do modlitwy przed figurką”. Później dodał, że poprzedniej nocy śnił o płaczącej krwią Matce Bożej. We śnie wyjaśniła mu, że krwawe łzy nie są symbolem cierpienia, lecz posłaniem miłości. Biskup, dotąd jeden z największych krytyków objawienia, jest zdruzgotany i zaniepokojony. Z nikim nie rozmawia o śnie, sam nie wie, co o tym myśleć. Czy to Matka Boża zesłała mu ten sen, czy to pułapka szatana? Później odprawi nad figurką egzorcyzmy, by uzyskać pewność. Ale nie uprzedzajmy faktów. Na razie nastał ów całkiem zwyczajny wiosenny poranek 15 marca 1995 roku. Biskup Girolamo Grillo około siódmej wyjął figurkę z szafy. I wtedy wydarzyło się coś niepojętego.
„Gdy ujrzałem łzy – opowiadał kilka godzin później – doznałem wielkiego szoku. Jesteś trupioblady – powiedziała do mnie siostra. Zobaczyłem, że figurka płacze, gdy trzymałem ją w rękach. To dało mi dużo do myślenia, bo od początku nastawiony byłem bardzo sceptycznie. Winiłem rodzinę Gregori. Byłem przekonany, że chodzi o oszustwo”.
Biskup doznaje szoku. Trzynaście razy miała zapłakać Madonna, zanim trafiła do domu biskupa – czternasty cud krwawych łez widział na własne oczy! Girolamo Grillo klęka przed figurką, ręce mu drżą. Także jego siostra jest do głębi poruszona. Obawia się u brata ataku serca, dlatego wzywa lekarza. Szef oddziału kardiochirurgii szpitala w Civitavecchii – profesor Marco di Gennaro – osobiście bada pozostającego w szoku na kolanach biskupa. Później i on potwierdzi komisji teologicznej, że „widział zmiany na twarzy Madonny”, które mogły być śladami krwi. Dopiero teraz biskup czyni to, na co wierni czekali już od dawna: ogłasza całemu światu znak od Boga, wszyscy powinni się o nim dowiedzieć. Bóg dokonał niezwykłego cudu, posłał znak, i to na oczach biskupa. Promieniejąc radością, biskup Grillo oznajmia przed kamerami telewizyjnymi światowych mediów: „Trzymałem w rękach tę Matkę Bożą i widziałem, jak płakała krwawymi łzami”.
Wywiad głęboko wstrząsnął Watykanem. Pamiętam, jak sala prasowa Watykanu nagle zamieniła się w gniazdo os: od czasów objawień fatimskich przed prawie stu laty nie zdarzyło się dotąd, by biskup zapewniał o jakimś cudzie. Pierwsza reakcja to niedowierzanie. Czy to możliwe, żeby biskup -. dotąd bardzo poważany i ceniony – rzeczywiście powiedział przed kamerami, że doświadczył cudu? Watykan przegląda taśmy wideo i urzędnicy kościelni nie mogą pojąć, jak to możliwe, że stało się coś, czego Kościół powinien za wszelką cenę unikać: zbyt szybkie uznanie cudu. Zamiast bicia w dzwony i dziękowania Bogu polecono biskupowi zamilknąć. Watykan miał pretensje, że nie skonsultował się z władzami Kościoła, zanim ogłosił ów cud. Kwestia ta jest bardzo ważna dla religii. Czy katolicy mogą wierzyć w to, że płacząca w rękach biskupa krwią figurka, pochodząca z nieuznanego oficjalnie maryjnego miejsca pielgrzymkowego, to spektakularna i nadprzyrodzona ingerencja odwiecznego Boga na ziemi?
Dla tych, którzy wierzyli w cud, dzień ten był dniem radości. Lotem błyskawicy rozniosła się wieść, że ojciec Gabriele Amorth, główny egzorcysta Watykanu, niejako ten cud zapoczątkował i przygotował. Rozumiano to tak, że ojciec Amorth musiał najpierw niejako odsunąć zło, by biskup mógł uklęknąć przed figurką i otrzymać dar autentycznego cudu. Według biskupa Grillo we władzach kościelnych nastąpił wtedy podział: niektórzy kardynałowie nie chcieli milczeć i pragnęli zerwać z oficjalnym sceptycznym kursem kurii, która wciąż lekceważyła cud. Należał do nich urodzony 29 lutego 1924 roku polski kardynał Andrzej Maria Deskur. Skoro on uwierzył w cud, należało przypuszczać, że i sam papież w niego wierzył. Nie można nie doceniać wpływu kardynała Deskura. Znał on Karola Wojtyłę jeszcze z czasów krakowskich i był prawdopodobnie najbliższym przyjacielem papieża w Watykanie. Razem się starzeli i chorowali. Jedną z pierwszych czynności Jana Pawła II po wyborze na urząd papieski były odwiedziny u przyjaciela w szpitalu. Dobrze znałem mieszkanie kardynała Deskura. Znajdowało się naprzeciwko stacji benzynowej, w budynku Papieskiej Rady ds. Środków Społecznego Przekazu, której Deskur był kiedyś przewodniczącym. On sam zawsze sprawiał na mnie wrażenie żywego symbolu. Było czymś bardzo wzruszającym patrzeć, jak pogrążony w smutku, na wózku inwalidzkim, bierze udział w mszy żałobnej za Jana Pawła II na placu św. Piotra. Poparcie cudu przez kardynała Deskura oznaczało wtedy, że papież o wszystkim, co wiązało się z cudem krwawych łez, jest dobrze poinformowany. Widoczny był podział na dwie frakcje. Pierwsza – pod przewodnictwem kardynała Ratzingera i wikariusza rzymskiego Ruinie- go – zdecydowanie sprzeciwiała się dalszemu upublicznianiu domniemanego cudu, a niekonsultowane wyznania biskupa Grillo były dla niej gorszące. Druga frakcja składała się z wielkich zwolenników kultu Matki Bożej – prawdopodobnie z samego papieża, kardynała Andrzeja Marii Deskura i jego innego dobrego przyjaciela – arcybiskupa Mariana Jaworskiego (dzisiaj kardynała). Uważali, że gromadzenie się i modlitwy wiernych przed figurką są cennym dobrem, które należy chronić.
Było mi trudno zrozumieć, dlaczego właściwie frakcja sceptyków tak zdecydowanie zwalczała ten cud. Powtarzano wprawdzie do znudzenia argumenty, że najpierw trzeba spokojnie zbadać, czy cud się wydarzył, że biskup nie powinien publicznie się wypowiadać bez wewnątrzkościelnych konsultacji, ale podczas wszystkich rozmów nie mogłem się pozbyć wrażenia, że są to jedynie wymówki, argumenty na użytek mediów, że chodzi o coś zupełnie innego. Nie wiedziałem tylko o co.

Dopiero w rozmowie z jednym z ważnych profesorów teologii i kardynałów otworzyły mi się oczy: nie chodziło o biskupa Grillo, chodziło o samego Boga. Krytycy cudu nie mogli sobie wyobrazić, aby Bóg zachowywał się w sposób tak dziwny jak w przypadku Civitavecchia . Dostojnicy kościelni nie chcieli po prostu uwierzyć, że Bóg kazał płakać krwawymi łzami gipsowej figurce, pochodzącej na dodatek z nieuznanego przez Kościół sanktuarium. Dosłownie ów kardynał ujął to w następujący sposób: „Proszę mi uwierzyć, Bóg jest Bogiem miłości i rozsądku”. Zrozumiałem, co chciał przez to powiedzieć: czy naprawdę wierzy pan, że Bóg mógłby zachować się tak dziwnie, dokonać tak „zwariowanego” cudu. Krytycy mieli jeszcze inny problem. Można opanować tzw. zwykłych wiernych, którzy wierzą w domniemany cud, można też przywołać do porządku szeregowego księdza. Ale co zrobić, jeśli jest to biskup, który według prawa kanonicznego jest równy wszystkim innym biskupom, nie wyłączając biskupa Rzymu, czyli papieża? Była to nowa sytuacja także dla tych, którzy odrzucali ten cud nie tylko jako jakieś czary-mary, ale jako zakrojone na wielką skalę oszustwo związane z objawieniami maryjnymi w Medjugorie. Dotąd można było przypuszczać, że ktoś chce wykorzystać naiwność wiernych, teraz mieli świadectwo biskupa, który na własne oczy widział cud krwawych łez.
Szybko zareagowała prokuratura: 6 kwietnia 1995 roku około osiemnastej policjanci przybyli do domu biskupa, kazali pokazać figurkę, którą następnie zamknięto w szafie, a szafę zaplombowano. Biskup Grillo ostro protestował, a później określał działania policji jako niewspółmiernie brutalne: „Policja wdarła się do mojego domu, jakbym był jakimś przestępcą”. Na to zwolennicy cudu nie mogli patrzeć spokojnie. Andrzej Maria Deskur, który co niedziela jadł obiad z papieżem, bardzo się oburzał na zamknięcie figurki.
Wydarzenie poruszyło też głęboko Jana Pawła II. Dotąd specjalnie nie ingerował, nie popierał też jednoznacznie biskupa Grillo, pozostawiając decyzję kardynałowi Ratzingerowi. Przez dziesięciolecia musiał walczyć w Polsce z tym, że komuniści bezprawnie usuwali z kościołów przedmioty kultu, a więc i tym razem nie chciał zaakceptować, aby władze państwowe tak dalece ingerowały w sprawy Kościoła. Kiedyś walczył z komunistami, by zwrócili wielokrotnie zajmowany plac budowy kościoła w Nowej Hucie, teraz zaangażował się w uwolnienie małej gipsowej figurki Madonny. Sprzeciwił się władzy państwowej, która tak bezceremonialnie obeszła się z figurką Matki Bożej. Po konsultacji z Janem Pawłem II Andrzej Maria Deskur przygotował werbalny atak:

„Zajmowanie obiektów kultu jest według włoskiego prawa zabronione. Uważam całą sprawę za absurdalną. Mam własne wspomnienia, pamiętam, jak w 1967 roku polskie władze zaaresztowały obraz Matki Boskiej Częstochowskiej. Przypadek z Civitavecchia jest więc drugim aresztowaniem obrazu Matki Bożej w tym stuleciu, obydwa przypadki dotyczą papieża: Częstochowa należała do diecezji krakowskiej Karola Wojtyły, późniejszego papieża, biskupstwo Tarquinia- Civitavecchia podlega zwierzchnictwu diecezji rzymskiej, a więc samego papieża”.
Krytycy cudu zrozumieli, że nie można o nim dłużej milczeć. Deskur nie tylko mówił, zaczął też działać. Wspomnienie reżimu komunistycznego w Polsce zaciążyło wielce na sprawie. Aresztowanie figurki Madonny – i to w wolnym kraju – tego było za dużo. Pomimo paraliżu, który przykuł go do wózka inwalidzkiego, pojechał 10 kwietnia 1995 roku do Civitavecchia z niezwykłym darem: drugą figurką Madonny. Pikanterii sprawie dodawał fakt, że i ta figurka pochodziła z nieuznawanego przez Watykan miejsca pielgrzymkowego – Medjugorie. Kuria ponownie doznała szoku. I co teraz?
Tego typu gest nie mógł pozostać niezauważony. W jakiejś formie należało zezwolić na oddawanie czci figurce. Zanim to jednak nastąpiło, rozpoczęła się batalia między Kościołem a miejscowym sądem o uwolnienie figurki. Nową falę oburzenia wiernych cudowi wywołało żądanie prokuratury badania DNA wszystkich naocznych świadków płci męskiej, po wykazaniu przez analizy, że ślady na twarzy Madonny to krew mężczyzny. Wobec wzburzenia opinii publicznej urzędnicy nie naciskali zbytnio, tym bardziej że wszyscy świadkowie zadeklarowali poddanie się takiemu badaniu. Figurka pozostawała w areszcie przez dwanaście dni. 18 kwietnia 1995 roku policja zdjęła plomby. Madonna była wprawdzie „wolna”, ale to bynajmniej nie zakończyło sprawy. Teraz przyszedł czas na rozstrzygnięcie najtrudniejszej kwestii: czy biskup doświadczył działania Boga. Kongregacja Nauki Wiary z Josephem Ratzingerem postanowiła z początku, że sprawa ma przycichnąć, w nadziei, że wydarzenia w Civitavecchia pójdą powoli w niepamięć. Tak się jednak nie stało.
W rok po tym, jak biskup Grillo zobaczył krwawe łzy, sprawa dla krytyków cudu nie przedstawiała się najlepiej. 1 lutego 1996 roku biskup Girolamo Grillo ogłosił, że Madonnie z Civitavecchia przypisuje się wiele cudownych wydarzeń. „Szczególnie interesujące są wybudzenia z długotrwałej śpiączki” – oznajmił biskup. Według orzeczeń kilku lekarzy, na których opinii Grillo mógł się oprzeć, krew Madonny z Civitavecchia przywróciła życie co najmniej dwóm osobom. Ponadto mnożyły się przypadki nawróceń. Biskup Grillo ogłosił, że „150 świadków Jehowy, którzy przybyli do Ciyitayecchia, powróciło na łono Kościoła katolickiego”. Biskup zrezygnował już z pertraktacji z Watykanem. Był całkowicie przekonany o prawdziwości cudu i miał nadzieję, że pewnego dnia zostanie on oficjalnie uznany. By wzmocnić swoją pozycję, powołał komisję teologiczną do zbadania sprawy. Również w przypadkach Lourdes i Fatimy obradowały takie komisje. W grudniu 1996 roku w Civitavecchia ogłoszono wyniki: dwie trzecie członków komisji oświadczyło, że po wysłuchaniu zeznań wszystkich świadków i zbadaniu wszystkich faktów nie ma innej możliwości, jak stwierdzenie, że mamy do czynienia z „niewyjaśnionym zjawiskiem”. Jednak jedna trzecia komisji nie była przekonana. Powstało pytanie, czy Kościół katolicki może uznać cud, o którego prawdziwości nie jest przekonana jedna trzecia powołanych ekspertów?
Fakt, że wciąż nie wyjaśniono, w jaki sposób z oczu figurki mogły płynąć łzy z prawdziwej krwi ludzkiej, przemawiałby za autentycznością cudu. Nie udowodniono żadnych manipulacji, nic nie wykryto w środku, żadnych urządzeń ani zbiorników, tylko gips. Czy biskup w takim razie kłamał? Co by jednak na tym zyskał? Czy zmusiłby też do kłamstwa swoją pobożną siostrę? I to w sprawie rozpowszechnionego kultu Matki Bożej? Raczej wykluczone. Nie było wątpliwości, że biskup zobaczył krwawe łzy. Tylko w jaki sposób znalazły się na twarzy Madonny?

W swoim apartamencie Papież oddał cześć Matce Bożej z Civitavecchia, gipsowej figurce pochodzącej z Medziugorja, która w 1995 roku płakała krwawymi łzami. Ponadto przynajmniej raz, Ojciec święty, w tajemnicy i ubrany po świecku, udał się do małego kościoła w Pantano, gdzie przechowywano figurkę, aby się przed nią pomodlić.

http://www.medjugorje.org.pl/dzial-informacyjny/aktualnosci/450-jan-pawel-ii-modlil-sie-przed-figura-matki-bozej-z-civitavecchia.html


Filed under: Cuda, Objawienia Tagged: Civitavecchia, Cuda, płacząca figurka

Objawienie Maryjne w Al Warraq 11/12/2009

$
0
0

Wydaje się absurdem, że media na całym świecie zignorowały niezwykłe wydarzenie, które przez trzy godziny obserwowało tysiące osób, fotografując je i nagrywając. Jednak poza kilkoma krótkimi wzmiankami w prasie, na Zachodzie w ogóle o na ten temat nie mówiono. O tym, że nie było to żadne święto z fajerwerkami zorganizowane przez koptyjski kościół ortodoksyjny dedykowany Maryi Dziewicy i Świętemu Michałowi Archaniołowi w biednej dzielnicy Al Warraq w Kairze świadczy oficjalny komunikat biskupa Gizy, Anba Theodosiusa, w którym czytamy:
Diecezja w Gizie informuje, że Maryja Dziewica objawiła się przy kościele jej poświęconym w Warraq Al-Hadar , w piątek, 11 grudnia 2009 roku, o godzinie 1.00 w nocy. Najświętsza Dziewica ukazała się w pełnej postaci, ubrana w świetliste szaty, nad centralna kopułą kościoła, w lśniąco białej szacie przepasanej królewskim, niebieskim pasem. Na głowie nosiła koronę, ponad którą widać było krzyż umieszczony na głównej kopule. Również krzyże nad kopułami kościoła i wieży promieniowały światłem. Najświętsza Dziewica przemieściła się między kopułami i nad bramą kościoła między bliźniaczymi wieżami. Widzieli ją miejscowi mieszkańcy. Objawienie było widoczne od godziny 1.00 do godziny 4.00 nad ranem w piątek i zostało sfotografowane i zajerestrowane przez aparaty fotograficzne i telefony komórkowe. Około 3 tysiące osób pochodzących z dzielnicy, okolicy i przyjezdnych zgromadziło się na ulicy przed kościołem, aby obserwować objawienie. Od piątku, wielki tłum, który gromadzi się w pobliżu kościoła, mógł obserwować emanujące światło gołębice fruwające nad świątynią o różnych porach dnia i nocy, oraz pojawiające się z nikąd na niebie gwiazdy, które przemieszczały się na odcinku 200 metrów i znikały. Wielki tłum, zgromadzony wokół kościoła nieustannie śpiewa pieśni i hymny na cześć świętej Dziewicy. To wielkie błogosławieństwo dla Kościoła i narodu egipskiego. Niech jej błogosławieństwo i wstawiennictwo wspomoże nas wszystkich.
Podpisano
Anba Theodosius
Bishop-General of Giza


http://www.wataninet.com/ArticleDetails.aspx?A=25232

Należy kategorycznie wykluczyć, jak można by podejrzewać oglądając nagrania, na których dominuje świąteczny nastrój, że było to wydarzenie zorganizowane przez lokalna diecezję. Ponad to w okolicy tej miały już miejsce objawienia tego rodzaju i zasięgu. Wystarczy wspomnieć, że 2 kwietnia w Zeitun, innej dzielnicy Kairu, półtorej godziny po zachodzie Słońca nad kopułami kościoła objawiła się Maryja w pełnej postaci, ubrana na biało. Pierwsi zauważyli ją muzułmańscy mechanicy i przechodnie, którzy pomyśleli wówczas, że to jakaś dziewczyna chce popełnić samobójstwo rzucając się z dachu kościoła i zaczęli krzyczeć do niej aby uważała i poczekała na pomoc. Jako, że były to kopuły, człowiek miałby trudności lub byłoby to dla niego wręcz niemożliwe chodzić w takiej pozycji, w jakiej znajdowała się kobieta, dlatego obserwatorzy doszli do wniosku, że nie była to samobójczyni i zaczęli krzyczeć: „Maryja Dziewica, Maryja Dziewica”. Wówczas niezwykła postać przesunęła się po powierzchni kopuły, po czym pochyliła się i uklękła przed krzyżem. Natychmiast ustał ruch uliczny, a przed kościołem zgromadził się wielki tłum. Kobieca postać pobłogosławiła zebranych.
Objawienia w Zeitun, podobnie jak związane z nimi cuda, trwały do 28 maja 1972 roku i były obserwowane przez miliony ludzi; w jedną noc zgromadziło się ponad 250.000 chrześcijan, żydów, muzułmanów i niewierzących.
Między sierpniem a listopadem 1982 roku Maryja objawiła się nad poświęconym jej kościołem w mieście Edfu. Potem była Shentena Al-Hagar, między sierpniem a wrześniem 1997 roku, kiedy to objawienia Maryi poprzedzały obserwacje czerwonych świateł i biało – srebrnych przedmiotów, które unosiły się nad dachem miejscowego kościoła. Kolejne objawienia miały miejsce w Assiut, w górnym Egipcie, między sierpniem 2000 roku a styczniem 2001roku i miały analogiczny przebieg. 12 lipca 2002 roku, również w diecezji Giza, w Ormania Gharibia zaobserwowano świecące postaci i świetliste gołębice unoszące się wokół prawosławnego kościoła dedykowanego Maryi. Zatem korzenie zjawiska, które miało miejsce 11 grudnia 2009 roku w dzielnicy Al Warraq sięgają głęboko w przeszłość. Objawienia tego rodzaju mają za świadków nie pojedynczych widzących, ale całe tłumy, często ciągną się miesiącami a nawet latami i niemal zawsze są udokumentowane fotograficznie.

Objawienie w Al Warraq zbiegło się z początkiem koptyjskiego miesiąca Kiaht, znanego jako “miesiąc Maryi”, którego obchody kończą się 7 grudnia 2010 roku. Pierwszy to niezwykłe zjawisko zaobserwował muzułmanin o imieniu Hassan. Siedział w swoim barze, kiedy około 20.30 zobaczył silne światło promieniujące z kościoła. Również przechodnie zauważyli światło i dostrzegli gołębicę, która krążyła nad kościołem. Następnie o 1.00 ukazała się cała postać, która zaczęła przemieszczać się po dachu kościoła. Miały miejsce cudowne uzdrowienia (chociaż być może większym cudem było to, że na wspólnym wyrażaniu radości i nadziei zgromadzili się wyznawcy różnych religii) w tym kobiety, która oślepła na jedno oko na skutek zwyrodnienia siatkówki wywołanego przez cukrzycę. Również tym razem, w okresie, który nastąpił bezpośrednio po opisanych wyżej wydarzeniach, jak częściowo informuje oficjalny komunikat diecezji w Gizie, miała miejsce seria wydarzeń związanych z poprzednimi objawieniami, a niektóre z nich z tym fenomenem łączy wiele podobieństw, w tym:

1.”Gołębice”: w odróżnieniu od zwykłych gołębic, te potrafią latać nocą, mają różne, często świetliste kształty, są większe i latają bez poruszania skrzydłami.
2.Gwiazdy: Są większe od zwykłych gwiazd. Często mają formę sferyczną i zbliżają się do kościoła, z którym związane jest objawienie, a następnie znikają.
3.Wielokolorowe światła, od pomarańczowego do błękitnego, które otaczają kościół niczym swego rodzaju duchowa aura.
4.Zamontowane na kościołach krzyże zaczynają lśnić fosforyzującym światłem lub śnieżnobiały krzyż pojawia się nad głową Maryi.
5.Kadzidło: rozchodzi się przyjemny zapach w postaci białego dymu.
6.chmury, również świetliste, pojawiają się w miejscach objawienia, po czym przekształcają się w postać Maryi Panny.
7.Cuda uzdrowień.

A oto film z tego niewykłego wydarzenia:



Posted in Cuda, Objawienia, Religia

Świadectwo dla świata

$
0
0

Marzy mi się aby od 9 października  Polska była takim krajem jak Kolumbia.

Niezwykły dokument

Nie żałuj czasu oglądaj do końca

“Kolumbia – świadectwo dla świata” jest także świadectwem dla Polski… Jest wyjątkowym obrazem , który szczególnie teraz w tym okresie historii naszej Ojczyzny może być dla nas bardzo ważny. Jako Naród stoimy właśnie przed ważnymi decyzjami tak politycznymi jak i społecznymi dlatego tak ważne jest aby film ten zobaczyło wielu z nas.

“Kolumbia – świadectwo dla świata”

 

 


Filed under: Catalina Rivas, Ciekawe, Cuda, Film, Gloria Polo, Jezus Król Polski, Kościół, Nawrócenia, Objawienia, Patriotyzm, Polityka, Warto wiedzieć, Świadectwa, Świat innymi oczami Tagged: Intronizacja Jezusa, Kolumbia, Kościół, Wiara, Świadectwo dla Świata

Piękne świadectwo ks.Cieleckiego – Matko jesteś tutaj

TWÓJ WYROK TO PIEKŁO !

$
0
0

Historia prawdziwa

SŁOWO WSTĘPNE

 

18 października 1985 r. jest dniem, który będę pamiętał do końca moich dni.

Byłem w tym czasie księdzem diecezjalnym w diecezji Wichita i mieszkałem w

małym miasteczku o nazwie Fredonia, w południowym Kansas. Byłem

proboszczem parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa. Tego dnia zdecydowałem

się pojechać do Wichita, Kansas, około 86 mil, aby poradzić się, co do pewnego

problemu w parafii moich współbraci księży. Tego dnia ani wieczora nie byłem z

nikim umówiony, a wyjazd do Wichita miałby być pierwszym od chwili mojego

pobytu we Fredonii.

 

WYPADEK

 

Do Wichita miałem podróżować autostradą stanową, zwaną Highway’em 96.

Autostrada ta nie miała poboczy, była bardzo pagórkowata i przebiegała przez

Wzgórza Flint (Flint Hills). Mijało się tu wiele wielkich ciężarówek, tirów oraz

mniejszych samochodów ciężarowych.

 

Mówiąc oględnie autostrada była niebezpieczna. Pamiętam, jak wracałem późnym

popołudniem z Wichita i to było ostatnią rzeczą, którą pamiętam. Miałem

wypadek – zderzenie czołowe z wielką ciężarówką z Hutchinson, Kansas. Były w

niej trzy osoby. Dzięki Bogu nikt nie zginął w tym wypadku!

 

W rezultacie kolizji, wyrzuciło mnie z samochodu (wówczas nie miałem zapiętego

pasa), po czym wylądowałem na ziemi koło mojego samochodu. W tym momencie

doznałem wielkiego wstrząsu mózgu i skóra z prawej części głowy została zdarta z

czaszki. To tyle, co pamiętam i więcej już klarownie niczego nie pamiętam.

 

NIE MA NADZIEI NA PRZEŻYCIE

 

Za mną podróżowała tą samą autostradą pielęgniarka Mennonitów z Frontenac w

Kansas, która się zatrzymała i została przy mnie, dopóki nie przybył ambulans i nie

zabrał mnie. Dzięki jej rozeznaniu stwierdzono, że mam złamaną szyję. Ona

poinformowała kierowców ambulansu, żeby postępowali ze mną odpowiednio

według jej rozeznania. Gdyby moja szyja uległa przekręceniu w którąś stronę na

miejscu wypadku, umarłbym na skutek uduszenia.

 

Dowiedziałem się potem, że cierpiałem na złamanie kręgu szyjnego C2, co określa

się jako “złamanie powieszonego”, ponieważ dochodzi do niego przez powieszenie

na szyi. Ambulans zabrał mnie do pobliskiego miasteczka, zwanego Eureka, które

ma mały szpital. Dyżurny doktor przyszył mi oderwaną skórę i gdy się zorientował,

 

 

że nic więcej nie może już zrobić, zawezwał helikopter medyczny ze szpitala

Wesley w Wichita, żeby mnie zabrał. Po starcie helikoptera z Eureki doktor

powiedział do swojej siostry, która była pielęgniarką, że nie spodziewa się, żebym

przetrzymał podróż, między Eureką a Wichita, co nie było dużą odległością.

 

Po przybyciu do Wichita helikopter wylądował na dachu szpitala Weley i zabrano

mnie do Centrum operacyjnego. Udzielono mi tam pomocy i następnie

umieszczono w głównej części szpitala na Wydziale Intensywnej Terapii. Byłem

kilka przecznic od mojego domu w Wichita, więc moja mama, która jeszcze żyła w

tym czasie, przyszła do mnie do szpitala tego wieczora i została ze mną.

 

Zostałem skierowany do neurochirurga, pracującego w szpitalu, który miał swoją

praktykę prywatną w Wichita i on leczył mnie stosownie do urazów, których

doznałem. Nie było potrzeby operacji połączenia (fuzji). Zostałem położony na

wyciągu i umieszczono mnie w czymś, co określa się technicznym terminem “halo”

– w szyjno-piersiowym przyrządzie ortopedycznym.

 

To urządzenie ortopedyczne jest używane w wielu urazach szyjnych. “Halo”

obejmował moją głowę przy pomocy czterech śrub (dwie z przodu i dwie z tyłu),

wkręconych w moją czaszkę, tak, żebym nie mógł ruszyć moją szyją w żadną

stronę. To urządzenie było przymocowane do “kamizelki”, której także nie można

było ruszyć.

 

Te dwa urządzenia miałem na sobie przez okres prawie ośmiu miesięcy. Pamiętam

jednego razu, podczas wizyty lekarzy w szpitalu, jedna śruba wydostała się z

głowy. Nigdy przedtem ani potem nie czułem takiego bólu. Widocznie razem z tym

ortopedycznym urządzeniem znajdowałem się na wyciągu, żeby kości mogły się

połączyć i kontynuować proces zdrowienia. Nie pamiętam tej procedury.

 

Doktorzy powiedzieli, że skoro przeżyłem wypadek, spodziewali się, że będę leżał

na plecach patrząc w sufit, sparaliżowany od szyi w dół do końca mojego życia.

Widocznie Pan Bóg miał inne plany!

 

MODLITWA WIERNYCH

 

Wieczorem tego dnia, kiedy był wypadek, do szpitala zadzwonił ktoś z parafii

Najświętszego Serca we Fredonii z pytaniem do pielęgniarki na moim piętrze, o

mój stan. Osoba otrzymała odpowiedź od pielęgniarki dyżurnej, że lekarze dają 15

procent szans na przeżycie. Sprawa wyglądała poważnie.

 

Później się dowiedziałem, że tego wieczoru, po wypadku, drzwi kościoła

Najświętszego Serca otworzono, żeby ludzie mogli się za mnie modlić. Inny kościół

 

 

chrześcijański i kościół Metodystów we Fredonii także otworzyły swoje drzwi, żeby

ludzie mogli się za mnie modlić. Pastor z kościoła Zjednoczonych w Bogu

(Assembly of God) powiedział mi później, że modlił się za mnie całą noc.

 

Także Mennonici się za mnie modlili. Tak więc miałem duże modlitewne

wsparcie. Później usłyszałem, że moja parafia odmawiała Różaniec św. dwa razy

dziennie: rano i potem znowu wieczorem.

 

Pod koniec mojej kuracji w szpitalu mój neurochirurg skierował mnie do Kliniki

Psychologicznej na terapię zwaną Syndromem Wstrząsu Mózgu (Concussive Head

Syndrome). Byłem wdzięczny za tę niezbędną terapię. Nie mogłem znieść

większych emocjonalnych urazów, a nawet jakichkolwiek bardzo słabych

dźwięków. Dobrze było mówić o tym z osobą, która miało się wrażenie, że rozumie

przez co przechodziłem i czego potrzebowałem.

 

2 grudnia 1985 r. wypisano mnie ze szpitala i poszedłem do domu, gdzie

próbowałem odzyskać zdrowie, jak mogłem najlepiej, przy mojej mamie i

młodszym bracie, który mieszkał niedaleko w Wichita. Drugi mój brat był akurat na

przepustce z Marynarki Wojennej, więc był w domu dzień i noc – na moje

szczęście.

 

Mój doktor poinformował mnie, że zdrowieję w rekordowym tempie po moim

wypadku i że w swoim sprawozdaniu nie może użyć słowa “cud”, ale, że każdy, kto

je będzie czytał, wyciągnie sam taki wniosek.

 

Mój biskup diecezji Wichita pozostawił wolne miejsce proboszcza w parafii we

Fredonii, stałego proboszcza. Wysłano tam księdza na sprawowanie liturgii w

weekendy, tam i w Neodesha, dopóki w pełnie nie wyzdrowieję. W maju 1986 r.

zostałem z powrotem skierowany do parafii we Fredonii.

 

Pamiętam, że musiałem załatwić kupno innego samochodu i następnie udać się w

podróż powrotną do mojej parafii tą samą autostradą. Cieszę się, że musiałem to

wykonać, choć pamiętam, że było to bardzo trudne doświadczenie w tamtym

czasie. Jechałem już przedtem do parafii w kwietniu tego roku na Pierwszą

Komunię Św.

 

Wziął mnie ze sobą inny ksiądz z diecezji w ten weekend, na to szczególne

wydarzenie. Bardzo dobrze potraktowano mnie w parafii Najświętszego Serca

Pana Jezusa po moim powrocie, a także w miasteczku Fredonia. Parafianie z

pośpiechem opowiadali mi o tym, jak się o mnie martwili i modlili o moje zdrowie i

mój powrót.

 

 

Mieszkaocy Fredonii z Kansas, a szczególnie parafia Najświętszego Serca są

katolikami bojaźni Bożej, którzy bardzo poważnie traktują swoją religię. Kiedy

wróciłem, zauważyłem, że nie wymagają dużo ode mnie ze względu na mój

poprzedni stan. Bardzo to doceniałem i starałem się jak najlepiej służyć tej parafii,

a także parafii św. Ignacego w Neodesha.

 

Pewnego dnia, niedługo po powrocie do parafii, odprawiałem Mszę św.

poranną, do czego byłem przyzwyczajony, kiedy wydarzyło się nadzwyczajne

nadprzyrodzone zjawisko. Miałem zamiar przeczytać fragment Ewangelii na ten

dzień, fragment, który słyszymy wiele razy w ciągu lat. Jest on z Ewangelii św.

Łukasza.

 

Dokładnie Łukasz 13:6-9 i brzmi jak następuje: “I opowiedział im następującą

przypowieśd: «Pewien człowiek miał drzewo figowe zasadzone w swojej winnicy;

przyszedł i szukał na nim owoców, ale nie znalazł. Rzekł więc do ogrodnika: “Oto

już trzy lata, odkąd przychodzę i szukam owocu na tym drzewie figowym, a nie

znajduję. Wytnij je: po co jeszcze ziemię wyjaławia?” Lecz on mu odpowiedział:

“Panie, jeszcze na ten rok je pozostaw; ja okopię je i obłożę nawozem; może wyda

owoc. A jeśli nie, w przyszłości możesz je wyciąć”».”

 

Kiedy czytałem ten fragment Ewangelii, było to tak, jak gdybym przypomniał

sobie fragment rozmowy. Oprócz tego sama strona z Księgi Lekcji zaczęła

świecić, powiększyła się i wyszła z Księgi w moim kierunku. Musiałem skończyć

Mszę tak normalnie, jak to było możliwe i kiedy skończyłem, poszedłem na

plebanię, usiadłem w moim fotelu przy czterech filiżankach kawy i próbowałem

sobie przypomnieć, dlaczego właśnie ta nauka z Ewangelii poruszyła tyle

poprzednich wspomnień i wspomnień dotyczących czego?

 

OŚWIECENIE

 

Nie trwało to zbyt długo, gdy wszystko zaczęło z powrotem do mnie wracać. Zaraz

po wypadku – oto, co się wydarzyło. Znalazłem się przed Tronem Sądu! Jezus

Chrystus był Sędzią. Nie widziałem Go, tylko Go słyszałem. To, co miało miejsce –

było natychmiastowe w stosunku do tego, co się rozumie, jako “nasz czas”.

 

Przeszedł On *Pan Jezus+ przez całe moje życie i obwinił mnie o grzechy popełnione

i grzechy zaniechania, z których się nie wyspowiadałem i w związku z tym są nie

przebaczonymi i nie odżałowanymi grzechami. Przy każdej winie mówiłem: “Tak

Panie!” Planowałem, że kiedy to nastąpi, będę miał różne rodzaje tłumaczeń dla

Pana Boga.

 

 

Na przykład: “Otóż Panie, Ty wiesz, ona była bardzo napastliwą kobietą i można

było stracić przy niej łatwo cierpliwość za każdym razem. Otóż, gdy się rozmawia z

osobową prawdą nie ma żadnego tłumaczenia; wszystko, co się mówi, to: “Tak,

Panie!”

 

MATKO – JEST TWÓJ

 

Pan Jezus kończąc sąd powiedział do mnie: “Twój wyrok to piekło!” Znowu

przytaknąłem: “Tak Panie, wiem!” Był to jedyny logiczny wniosek, który mógł

wyciągnąć. To nie było dla mnie szokiem! To było tak, jak gdyby honorował mój

wybór, moją decyzję. Ja wybrałem mój wyrok, a On po prostu godził się z moim

wyborem.

 

Po tym, jak to powiedział, usłyszałem głos kobiecy: “Synu, czy uratowałbyś jego

życie i jego nieśmiertelną duszę?” Pan odpowiedział: Matko, on był kapłanem

przez 12 lat nie dla siebie, ani dla mnie; niech cierpi karę, na jaką zasłużył!” W

odpowiedzi Ona powiedziała:, „Ale Synu, gdybyśmy tak udzielili mu specjalnych

łask i siły i wtedy zobaczymy, czy zrodzi owoce. Jeżeli nie, niech Twoja wola się

spełni!”

 

Tu nastąpiła krótka przerwa i wtedy usłyszałem Jego mówiącego: “Matko, jest

Twój!” Należałem do niej podwójnie: naturalnie i nadprzyrodzenie teraz przez

poprzednie 12 lat. Nie wierzę, że mógłbym istnieć bez Niej przez ten okres czasu,

kiedy była nieobecna w moim życiu i moim życiu duchowym.

 

PAN JEZUS ZWRÓCIŁ MOJĄ UWAGĘ

 

Wiele osób powie: “Ależ Ojcze, ty musiałeś mieć specjalne nabożeństwo do

Najświętszej Marii Panny, zanim to się wydarzyło. Nic dziwnego, że się za tobą

wstawiła.” Na to muszę odpowiedzieć “nie”! To świadczy przeciwko mnie, jako

księdzu, ale muszę powiedzieć, że jeżeli chodzi o moją wiarę w anioły, świętych,

Najświętszą Marię Pannę wierzę – tak, ale moim rozumem – intelektem

umysłowym, ale nie moim sercem – wiedzą serca. Aniołowie i święci byli dla mnie

postaciami wyobraźni. Wierzyłem w nie, ale one nie były realne!

 

Poprzez ten wypadek, odkryłem jakże są one realne! Pan Bóg musiał złamać mi

szyję, żeby przyciągnąć moją uwagę! Trzeba pamiętać dzień śmierci Pana Jezusa

na Kalwarii. Maryja, Jego matka i Apostoł, którego miłował, Jan, byli pod krzyżem,

kiedy Jezus patrząc na nich z góry z miłością, powiedział: “Kobieto, oto syn Twój!

Synu, oto matka twoja!”

 

 

To wtedy Jezus dał swojej matce nas wszystkich, Jej córki i synów, jako Jej dzieci.

Ona bierze to bardzo poważnie! Ona przyjdzie z pomocą każdemu i będzie się

wstawiała za niego lub nią, jak wstawiła się za mną. Nie byłem nikim specjalnym!

 

Od czasu wypadku nauczyłem się bardzo ważnej prawdy odnośnie Najświętszej

Marii Panny, Boga Ojca, Syna i Ducha Świętego. Cokolwiek Matka Najświętsza

chce, Bóg Ojciec, Syn i Duch Święty – nie mogą powiedzieć Jej “Nie”! Niemożliwe

jest to Jej odmówić!

 

Jeszcze o innej sprawie nauczyłem się od czasu wypadku, o dwóch powodach,

dla których moje życie fizyczne i duchowe zostało uratowane. Pierwszy powód to

ten, że piekło istnieje, a po drugie równie ważny jest fakt, że księża też mogą

bardzo szybko dostać się do piekła!

 

Wielu ludzi w dzisiejszych czasach odrzuca fakt, że Pan Bóg jest samą

sprawiedliwością. Źle sądzą, że Pan Bóg jest miłością i że nie ukarze nikogo na

wieczność. To jest kłamstwo! Wszyscy musimy przestrzegać przykazań Bożych i

korzystać z Sakramentu Pojednania, żeby nasze grzechy zostały nam przebaczone.

Jeżeli uważamy, że nie grzeszymy, to lepiej zróbmy bardziej szczegółową analizę

naszego sumienia.

 

Jedną z prawd, której się nauczyłem z tego mojego doświadczenia jest fakt, że Pan

Bóg nikogo nie wysyła do nieba lub piekła. My dokonujemy wyboru, my

podejmujemy tę decyzję; Pan po prostu honoruje i zatwierdza nasz wybór.

 

Musimy wrócić do rzeczywistości: to, że ksiądz ma białą koloratkę nie oznacza, że

ma zagwarantowane niebo. Jest dokładnie odwrotnie. Ksiądz będzie tak samo

rozliczony (nawet 1000 razy bardziej), jak osoby świeckie z przestrzegania

przykazań Bożych i musi być księdzem, który został wyświęcony po to, żeby był dla

ludzi i dla Jezusa Chrystusa.

 

Matka Boża mówiła wiele razy, żebyśmy się modlili za księży, a nie krytykowali.

Obecnie łatwiej niż kiedykolwiek, w czasach, w których żyjemy, krytykować księdza

lub biskupa, o których wiemy, że zeszli z ortodoksyjnego szlaku. Musimy

pamiętać, że Matka Boża nakazała nam modlić się za nich!

 

DOŚWIADCZENIE MNIE ODMIENIŁO

 

Pytano mnie wiele razy: “Jak to doświadczenie mnie odmieniło?” Nie jest możliwa

kompletna odpowiedź na to pytanie. Muszę powiedzieć, że jako ksiądz i proboszcz

przez te lata byłem pasterzem i proboszczem dla siebie. Ojciec Steve Scheier był na

 

 

pierwszym miejscu i jego dotyczyła największa troska. Nigdy nie “wpadłem w rolę”

księdza, jako taką! Nie byłem zbyt uduchowiony i moje życie modlitewne było

praktycznie żadne. Oczywiście wielu innych (parafian i braci księży) wierzyło, że

jest zupełnie odwrotnie. Nikomu nie ujawniałem tych aspektów problemu.

 

Byłem bardzo zdziwiony podczas mojego Sądu, że Jezus nie wziął pod uwagę ilości

głosów dotyczących mojej popularności. Był tylko On i ja, i On znał mnie lepiej, niż

tysiące innych ludzi.

 

Zdałem sobie wtedy sprawę, że trzeba było tylko Jemu sprawiać przyjemność, a

moja troska sprawiania przyjemności (lub próby zadowolenia), która dotyczyła

niezliczonej liczby innych, była kompletną stratą czasu i energii.

 

Teraz próbuję być lepszym księdzem, niż poprzednio. Dziękuję Panu Bogu i Jego

świętej Matce nieustannie za danie mi jeszcze jednej szansy. Próbuję skupić się na

tylko jednej rzeczy, która się liczy i którą prawie straciłem na wieczność – na

szansie dostania się do nieba i bycia z Panem Bogiem, Aniołami i Świętymi na

zawsze!

 

A teraz na wstępie moich dalszych uwag chciałbym zwrócić się do tych, których

one dotyczą. Kocham was jako moich braci i siostry w Chrystusie. To, co powiem,

nie znaczy, że też nie poniosłem winy za te czyny, intencje lub zaniechania, raczej

wskazuje to na błędy, które także obecnie są popełniane w Kościele Chrystusa

przez duszpasterzy i Jego naśladowców.

 

Widzę wiele spraw, o których trzeba dzisiaj mówić i mogę w prawdzie powiedzieć,

że zawdzięczam moją ekspertyzę faktowi, że byłem sądzony przez Boga

Wszechmogącego i zostałem uratowany przez Jego Boże Miłosierdzie. To, co

następuje, to część druga i najważniejsza część mojego doświadczenia, którą

adresuję do kościoła katolickiego całego świata.

 

WAGA SPOWIEDZI

 

Pierwsza sprawa, która wymaga uwagi na całym świecie, to sprawa spowiedzi.

Trzeba tylko zajść do Kościoła w weekend, żeby zobaczyć upadek i załamanie się

tego wspaniałego sakramentu, który został ustanowiony przez samego Chrystusa.

Jezus ustanowił ten sakrament po swoim Zmartwychwstaniu, kiedy po raz

pierwszy ukazał się Apostołom.

 

Pierwszymi słowami, które wypowiedział po wejściu przez zamknięte drzwi

Wieczernika były słowa: “Pokój wam!” Po czym dodał: “Jak Ojciec Mnie posłał, tak

i Ja was posyłam.” I kiedy to powiedział ogarnął ich swoim oddechem i rzekł:

 

 

“Przyjmijcie Ducha Świętego. Komu odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a

komu zatrzymacie, są im zatrzymane” (Jan 20:21-22).

 

To dlatego spowiedź (czyli Sakrament Pojednania) ma miejsce i dlatego księża

mają władzę odpuszczania i zatrzymywania grzechów.

 

Więc, gdzie tkwi problem? Problem jest w tym, że coraz mniej ludzi ma poczucie

winy i w konsekwencji czują, że nie grzeszą. Jeżeli nie czuje się żadnej winy – nie

ma potrzeby iśd do spowiedzi. Odczuwa się (w jego lub jej umyśle), że się nie

grzeszyło.

 

Więc skąd się bierze w społeczeństwie to wyobrażenie? Winię za to w ogromnej

części psychologów i psychiatrów, którzy mówią ludziom (czasem nawet

publicznie), że nie muszą czuć się winni, co do tego, czy tamtego, powinni obwiniać

swoich rodziców za wychowanie w taki, a nie inny sposób, albo złożyć winę na

okoliczności, które wpłynęły na problem, z którym pacjent się boryka – zadanie lub

rozwiązanie, to kompletne wykorzenienie poczucia winy osoby. To jeden z

największych fenomenów, który wpłynął na upadek spowiedzi w dzisiejszych

czasach.

 

Innym powodem tego upadku jest to, że “niektórzy” księża, może nawet w

dobrej intencji mówią penitentowi, że on czy ona nie musi uczęszczać do

spowiedzi “często”, a następnie, kiedy penitent wymienia grzechy, spowiednik jest

szybki w stwierdzeniu, że to czy tamto nie jest grzeszne, ale jest rezultatem

napięcia, niepokoju lub przemęczenia.

 

W konsekwencji penitent czuje lub myśli, że większość jego lub jej grzechów nie

jest w ogóle grzechami, ale po prostu ludzką słabością, wynikającą z jakiejś

fizycznej nienormalności lub fenomenu.

 

Większość katolików pozbawionych jest wyboru, co do spowiedników. Niektórzy

idą do innej parafii, gdzie ksiądz jest bardziej tradycyjny w podejściu do

penitentów.

 

Ale niektórzy czują, że nie powinni opuszczać granicy parafii, żeby uzyskać pokój

umysłu i sumienia, którego z taką determinacją poszukują. Rezultatem tych

kontaktów jest utrata u ludzi poczucia, że powinni iść do spowiedzi. Czują w

dodatku, że spowiednik nie jest tak wyrozumiały i współczujący, jak zwykli być

księża dawnej.

 

Dzisiaj jedną z wielkich niegodziwości kapłaństwa jest niekontrolowane

rozpasanie we wszystkich częściach Stanów Zjednoczonych i głoszenie przez księży

swoich opinii dotyczących spraw Doktryny Katolickiej. Księża czasami zapominają,

 

 

że są wyświęcani, jako reprezentanci Kościoła i w związku z tym powinni głosić to,

czego Kościół naucza.

 

Jeżeli ksiądz chce wygłosić swoją własną opinię na temat, który jest ściśle

zdefiniowany przez Magisterium Kościoła, wówczas powinien zdjąć swoją

koloratkę i powiedzieć tym, do których się zwraca, że to, co powie to jest jego

opinia dotycząca danej sprawy. Dotyczy to zarówno praktyki spowiedzi jak i

ambony. Księża są wyświęcani na duchownych Kościoła!

 

Jednym z wielkich zaniedbań w życiu parafii przez ostatnie 25 lat jest fakt, że

księża nie wspominają, nie wskazują w swoich naukach i homiliach na istnienie

“piekła” i “wiecznego potępienia”. Więc, jeżeli jest to faktem, a jest, wówczas nie

ma u parafianina poczucia, że musi iść do spowiedzi.

 

Nie chcemy niepokoić parafian! A w szczególności nie chcemy niepokoić bogatych

parafian, którzy wypisują pokaźne czeki dla parafii i są “dobrymi dawcami”. W

konsekwencji to, co podkreśla się w kazaniach, to pokój, miłość i radość – te

oczywiście nikogo nie zaniepokoją i w konsekwencji ksiądz miał “dobre” kazanie

tego weekendu!

 

I tutaj znowu, jeżeli nie ma poczucia winy, to nie ma grzechu, więc dlaczego

parafianin miałby iść do spowiedzi? W rzeczywistości chodzi o to, że Ojciec chce

być “popularny”. Chce, żeby ludzie opuszczający jego parafię dobrze się czuli i chce

przede wszystkim od ludzi opuszczających Kościół usłyszeć: “Ojcze, wygłosiłeś

fantastyczne kazanie!”

 

Następną sprawą, dotyczącą nieszczęść dzisiejszego Kościoła, którą trzeba się zająć

w naszej dyskusji, jest sprawa modlenia się i nie modlenia się! Obowiązkowo “ta”

parafia jest tą, która posiada biuletyn parafialny, informujący nas o wszystkich

organizacjach, które mogą nas uzdrawiać i generalnie zaspokajać wszystkie

zainteresowania i problemy, z którymi ktoś ma do czynienia.

 

Są to organizacje dla ostatnio rozwiedzionych lub owdowiałych, dla samotnych,

rodziców itp., i jest faktem, że większość tych organizacji, to nic innego jak

organizacje “społeczne”, gdzie człowiek (on czy ona) może poczuć, że otrzyma tu

pomoc, bo inni też borykają się z podobnymi sytuacjami.

 

CO SIĘ STAŁO Z MODLITWĄ

 

Co się stało z modlitwą? Od czasu Soboru Watykańskiego II, który źle

interpretowano i rozumiano, wiele nabożeństw paraliturgicznych przesadnie i

niemądrze usunięto z parafii na całym świecie – według dowolności księdza!

 

 

Wigilie modlitewne takie jak nowenny, Godziny święte, błogosławieństwa i nawet

Nieustająca Adoracja Najświętszego Sakramentu, usunięto już jakiś czas temu z

działalności parafii.

 

Wygląda na to, że głosimy, iż “Modlitwa jest bezużyteczna, więc jako lekarstwo na

rozwiązanie problematycznych sytuacji wprowadzimy organizacje!” Modlitwa była

“potrzebna” w przeszłości, dlaczego nie obecnie? Możliwe, że jest inny powód

zaniedbania sytuacji modlitewnej.

 

Nabożeństwa wymagają “CZASU”, a ksiądz nie chce, żeby parafianin myślał, że on,

ksiądz, ma go zbyt wiele. Nabożeństwo modlitewne może zabrać księdzu czas na

oglądanie TV albo wyjście na zewnątrz dla relaksu z przyjaciółmi, z parafianami lub

z innymi księżmi.

 

“Oznaką”, w którą jest ubranych wielu księży, jest “szyld”, który mówi parafianom:

“JESTEM ZMĘCZONY I PROSZĘ, WIĘC NIE PROSID MNIE O ZROBIENIE NICZEGO

WIĘCEJ!” W konsekwencji ksiądz w parafii ma coraz więcej i więcej czasu na

nierobienie niczego.

 

OGAŁACANIE KOŚCIOŁA

 

Innym wymiarem, gdzie zauważamy kompletny upadek tradycyjnej duchowości

jest to, co się dzieje i to, co się stało we wnętrzu wielu kościołów. W imię

“EKUMENIZMU, KTÓRY JEST DZIEŁEM SZATANA” zrobiono wiele dla ogołocenia

nas z naszej wiary katolickiej i pomniejszenia nas w stosunku do tego, kim

mieliśmy być poprzez chrzest.

 

Wiele kościołów nie ma obecnie klęczników – odpowiednie są siedzenia teatralne!

Nie ma Drogi Krzyżowej, figur, nie ma świateł lub świec do czuwania, nie ma

Krucyfiksu (może jest krzyż, ale nie krucyfiks).

 

W centrum sanktuarium “prezydencki fotel” zastąpił Tabernakulum. Ksiądz jest

teraz w centrum uwagi, a nie jakieś nieokreślone miejsce, które zawiera “opłatki

chleba”. Tabernakulum jest usunięte z widoku “na bok”, albo nieszczęśliwie w

innym pomieszczeniu kościoła, ale definitywnie z widoku!

 

Zachowania więc “wierzących” są odpowiednie do atmosfery lub jej braku,

wewnątrz kościoła. Zamiast przyklęknięcia przed Najświętszym Sakramentem,

ksiądz lub parafianie lekko się kłaniają. Parafian zachęca się lub zmusza, żeby stali

podczas konsekracji. Klękanie jest takie niemodne, czyż nie wiecie?

 

Obserwuje się też jak parafianie ubierają się na Mszę obecnie: niedbale, a nawet

niechlujnie!

 

 

Trzeba także wspomnieć, że bardziej wybredne parafie mają także świeckich

“duchownych”, których wyznacza się do robienia prawie wszystkiego w parafii,

oprócz odprawiania Mszy św., słuchania spowiedzi, udzielania sakramentu

małżeństwa lub pochówku.

 

Wiem o pewnej parafii w stanie Washington, gdzie proboszcz zatrudnia świecką

kobietę do wygłaszania kazań w czasie Mszy niedzielnych przez trzy weekendy na

cztery.

 

A w niektórych parafiach ksiądz siedzi na fotelu w czasie Komunii, podczas gdy

specjalny “duchowny” świecki rozdaje Komunię św. pod obydwoma postaciami.

To jest zabronione! Wydaje się, że im mniej ksiądz ma do zrobienia, tym lepiej!

 

W latach 50-tych słyszało się stwierdzenie, że nie ma większego braterstwa niż

braterstwo księży. W owym czasie to stwierdzenie było prawdopodobnie

prawdziwe i ukazywało, jakie było miejsce księży i co znaczyli jeden dla drugiego.

Ale wszystko się zmieniło i mamy całkiem inną rzeczywistość. Księża obecnie, już

tak nie wspierają swoich współbraci księży.

 

W pewnej diecezji w Stanach Zjednoczonych i podejrzewam, że to samo dotyczy w

pewnym stopniu każdej diecezji na świecie, istnieją generalnie dwa sposoby

patrzenia na współbrata księdza.

 

. Jeden taki, że Ojciec wykonuje wspaniałą pracę i naprawdę się stara i jego

współbracia księża mówią:, „Co on chce udowodnić?”

. Drugi: Ojciec mógł popełnić mały lub wielki błąd, a jego współbracia księża

mówią: “Popatrz, mówiłem ci, czego można się spodziewać po kimś takim?”

To bardzo smutne – mówiąc delikatnie! I wówczas, dokąd ksiądz ma się

zwrócić po pomoc?

 

 

Gdy ksiądz udaje się do księdza, czy to po pomoc duchową, czy inną, zaproszenie

będzie następujące: “poczęstuj się drinkiem” lub zejdzie na dyskusję o “drużynie

piłki nożnej, czy ręcznej” i ich wynikach. Przede wszystkim, jeżeli dwóch księży

spotka się razem nie powinni rozmawiać o sprawach kościelnych, powinni cieszyć

się grą w golfa lub obiadem na zewnątrz i nie czynić sytuacji jakąś sesją

konsultacyjną.

 

Ale jak na ironię, mamy w naszej diecezji dalej księży, o których się mówi “ksiądz

księży”. Inni księża postrzegają tych ludzi, jako świętych i utalentowanych i takich,

do których księża mający trudności mogą się we wszystkim zwrócić.

 

Ostatnią bolesną sprawą są lekcje religii. Przynajmniej od początku lat 70-tych

nasze książki do religii pozbawione są Doktryny i Dogmatów Katolickich.

 

 

Widziałem książki do religii do nauczania dla początkujących, gdzie na jednej

stronie była postać uśmiechniętego Jezusa, a na drugiej napis tłustym drukiem,

który mówił: “JEZUS CIEBIE KOCHA!”

 

OTO, CZEGO SĄ UCZONE NASZE DZIECI PRZEZ WSZYSTKIE TE POPRZEDNIE LATA.

 

1. Pozbawiono je nauczania przykazań, praw Kościoła, grzechów

śmiertelnych i powszednich i różnic między nimi. Pozbawiono je nauczania

tego, jak się dobrze spowiadać poprzez dobre przeegzaminowanie

swojego sumienia.

2. Pozbawiono je nauczania o tym, czym jest Prawdziwa Obecność Jezusa w

Najświętszym Sakramencie, co prawdopodobnie jest przyczyną

zmniejszenia się wiary.

3. Widzą u starszych skrajnie niedbałe przyjmowanie Komunii świętej na

stojąco, i o zgrozo na rękę, co pogłębia dylemat w ich rozwoju duchowym.

 

 

Wielu rodziców nie chodzi do spowiedzi, więc ich dzieci też nie chodzą. I wielu

rodziców nawet nie zachęca już dzieci, żeby poszły czy to do spowiedzi, czy na

lekcje religii. Rodzice przede wszystkim chcą, żeby ich dzieci ich kochały. W

konsekwencji nie zmuszają swoich dzieci do robienia niczego, czego one nie chcą

robić!

 

Listę tych potworności można by mnożyć, ale już to wszystko daje księdzu, czy

osobie świeckiej pojęcie, w jakim kierunku Kościół zmierza. Dokąd nas to

wszystko zaprowadzi?

 

Nie jestem prorokiem, ale wiem, że z całą pewnością nie jest to; to, co Nasz Pan

chciałby, żeby Kościół robił, albo czym był! Czy za późno na zmianę? Powtarzam

ponownie to, co Jezus zawsze mówi i mówił nam, że nigdy nie jest za późno na

zmianę.

 

Jezus zawsze podkreśla, że powinniśmy wykorzystać Jego Miłosierdzie, dopóki

możemy, ponieważ kiedy przyjdzie, jako Sędzia Sprawiedliwy, wtedy będzie już

dla nas za późno na Jego Miłosierdzie! On jest cierpliwy, On jest miłosierny i On

jest kochający!

 

Ks. Stephen Scheier

 

Proboszcz parafii rzymsko-katolickiej pod wezwaniem Najświętszego Imienia w Bushton, Kansas, USA

 

MODLITWA ZA KAPŁANÓW PRZEKAZANA PRZEZ JEZUSA GABRIELI BOSSIE

 

Żyj całkowicie w królestwie twego wnętrza. Mów zawsze: ‘O MÓJ JEZU UMIŁOWANY,

NAJWYŻSZY KAPŁANIE, ZMIŁUJ SIĘ NAD TWYMI BRAĆMI KAPŁANAMI’”.


Filed under: Cuda, Szatan Tagged: Diabeł, Piekło, Szatan, świadectwo księdza

Wierz i módl się

Parametry jakie maja być spełnione gdy wydarzy się cud według zeznań wizjonerów w Garabandal.

$
0
0
1) – Cud ma się wydarzyć o 8:30 wieczorem w czwartek w gaiku sosnowym w miejscowości Garabandal, Hiszpania
2) – Ma się wydarzyć w marcu, kwietniu lub maju
3) – Ma się wydarzyć między 8  a 16 dniem któregoś z tych miesięcy
4) – Ma  się ta data pokryć z wielkim wydarzeniem w kościele
5) – Ma się wydarzyć w święto męczennika Eucharystii (młody człowiek wspomniano)
6) – Do tego czasu ma być tylko trzech papieży.
7) – Będzie to największy cud, jaki Jezus uczyni dla świata

Pierwszą rzeczą jaką zrobiłem było znalezienie wszystkich czwartków, które mieszczą się w marcu, kwietniu i maju według zasady o której mówi tabelka powyżej na najbliższe cztery lata. Poniżej znajduje się tabela z możliwymi terminami, które mieszczą się w ramach parametrów określonych przez wizjonerki z Garabandal.

14.03.13 11.04.13 09.05.13 16.05.13 13.03.14 10.04.14 08.05.14
15.05.14 12.03.15 09.04.15 16.04.15 14.05.15 10.03.16 14.04.16
12.05.16

Następną rzeczą, którą zrobiłem była próba zmniejszenia możliwych ilości dat poprzez znalezienie święta męczennika Kościoła za Eucharystie. Patrząc na spis 241 Świętych, których święto przypada między 8 a 16 w miesiącach marcu, kwietniu i maju. Ale jest problem ze znalezieniem, więc przechodzimy do następnej pozycji.
Następną rzeczą, było znalezienie wydarzenia w Kościele, występujące w te daty. Dla katolików , wielkim wydarzeniem w Kościele, które przychodzą na myśl są narodziny Jezusa, Śmierć, Zmartwychwstanie i Wniebowstąpienie. W oparciu o porę roku (marzec do maja), sensowne jest, aby spróbować znaleźć coś, co odnosi się do wielkiego cudu śmierci Jezusa, Zmartwychwstania i Wniebowstąpienia, a nie z okresu jego urodzenia (Boże Narodzenie). My jako chrześcijanie wiemy, że Biblia mówi, że Wniebowstąpienie Chrystusa do nieba miało miejsce 40 dni po Jego zmartwychwstaniu. My jako katolicy świętujemy ten dzień zawsze w czwartek. Dwie z tych dat są rzeczywiste wypadające w czwartek (zaznaczone poniżej w kolorze żółtym).

14.03.13 11.04.13 09.05.13 16.05.13 13.03.14 10.04.14 08.05.14
15.05.14 12.03.15 09.04.15 16.04.15 14.05.15 10.03.16 14.04.16
12.05.16

Tak, że pozostaje 09 maja 2013 i 14 maja 2015. Prawdę mówiąc, myślę, że możemy powiedzieć, że te daty spełniają ostatni wymóg też. Jaki święty był męczennikiem za Eucharystie? Ważniejsze, kto jest najważniejszą osobą, która kiedykolwiek umarła za  Eucharystię?

Czy to nie jest Chrystus?

Dziś na czacie:
godz.21;15 Koronka Pokoju  w intencji czytelników bloga o ochronę przed szatanem.

Rozmowy dokończone :) Temat – Wielki cud-huragan w USA – Zamach w Smolensku.


Filed under: Apokalipsa, Ciekawe, Cuda, Objawienia, Orędzia Ostrzeżenie, Proroctwa Tagged: Garabandal, ostrzeżenie, wielki cud

Pierwsze 2 tajemnice Medjugorje ostrzeżeniem

$
0
0

Wizjonerka Mirjana Soldo mówi że dwie pierwsze tajemnice dotyczące  przyszłych zdarzeń będą ostrzeżeniem dla mieszkańców Medjugorje , mówi kapłan O.Petar który został przez widzącą wybrany aby ogłaszać te zdarzenia. Tajemnice te pociągną jeszcze więcej osób do Medziugorja, a także będą miały pierwszorzędne znaczenie dla oficjalnego uznania przez Kościół, mówi ks. Petar Ljubicic.

To miejscowi mieszkańcy z Medjugorje będą głównymi odbiorcami  przyszłych wydarzeń zawartych w pierwszych dwóch tajemnicach z 10 tajemnic proroczych   które przekazała Maryja  wizjonerce Mirjanie Soldo. Obie tajemnice będą  będą ostrzeżeniem mówi ks. Petar Ljubicic, kapłan wybrany przez Mirjanę by ogłosić wydarzenia w jej imieniu.

“Rozmawiając ze mną, Mirjana ujawniła mi, że ​​dwie pierwsze tajemnice dotyczą Medziugorja. Zawierają ostrzeżenie i ważne ostrzeżenie dla wiernych z parafii Medziugorje “Franciszkanin powiedział to do  włoskiej grupy pielgrzymów do Królowej Pokoju z Medjugorje.

“Myślę, że ujawnienie tajemnic pomoże nam stać się bardziej poważnymi i bardziej świadomymi naszej odpowiedzialności” powiedział.

Fr. Petar powtórzył, że ​​wydarzeniem wynikającym z trzeciej tajemnicy będzie widoczny znak na Górze Objawień w Medjugorje. Przez 30 lat, wszyscy z sześciu wizjonerów w Medziugorju przepowiadali nadejście tego trwałego znaku, mającego na celu doprowadzenie ludzi do nawrócenia. Ale czekanie na znak byłoby błędem i nieporozumieniem, mówi ksiądz, który ujawnia również, że proroctwo dane mu przez Medjugorje od wizjonerów już się poniekąd spełniły:

“Dla wszystkich, (stały znak) jest znakiem nawrócenia. Nie wolno nam zapominać, że tym razem jest to czas nawrócenia i modlitwy. Jest to czas duchowego oczyszczenia i czas radosnego wyboru  Boga. Dlatego chciałbym jeszcze raz podkreślić, że nie należy oczekiwać na znak, aby się nawrócić. Na przykład, jeśli będziemy czekać na znak, może dla nas  być już za późno “, mówi ks. Petar Ljubicic.

“W styczniu 1982 wizjonerka powiedziała mi, że Matka Boża powiedziała, że ​​totalitaryzm komunistyczny upadnie, ale Chorwacja nie będzie wolna. “

Franciszkanin stwierdza dalej że objawienie tajemnic wpłynie zarówno na liczbę ludzi, którzy będą przybywać do Medziugorja, jak i na postawę Kościoła wobec objawień, i cały obraz Medjugorja w świecie:

“Faktem jest, że co roku tysiące pielgrzymów przyjeżdża do Medziugorja. Kiedy tajemnice zostaną ujawnione, na pewno będzie ich jeszcze więcej , przyjadą nawet tacy, którzy dotychczas nie wykazali żadnego zainteresowania tym miejscem. W każdym razie, przyszłość Medziugorja będzie znacząca. Będzie bardziej duchowym magnesem powiedział ks. Petar Ljubicic .

“Z pewnością mamy prawo przypuszczać, że objawienie tajemnic będzie miało pierwszorzędne znaczenie dla kościelnego uznania”, dodaje.

“Nie zastanawiać się, co się stanie”

Franciszkanin stwierdził że mimo iż udzieliłem wiele nowych informacji na temat tajemnic, w tej rozmowie to głównym moim zamiarem  jest napomnienie, by nie iść w stronę spekulacji o tajemnicach. Chcę abyście na tajemnice popatrzyli z właściwej perspektywy, chwila obecna teraz jest ważniejsza niż myślenie o przyszłych wydarzeniach:

“Tajemnica, jak wskazuje nazwa, są tajne. Nic nie wiemy o ich treści. Można tylko powiedzieć, że tajemnice dotyczą przyszłych wydarzeń, które wydarzą się w określonym miejscu w określonym czasie. Ale co się stanie, nie wiemy. Więc nie powinniśmy zastanowić się nad tym powiedział ks. Petar Ljubicic.

“Musimy brać pod uwagę istnienie tych tajemnic jako pomoc dla nas, abyśmy poważnie traktowali nasze  życie, które dał nam Bóg, i korzystali z czasu danego nam dla naszego zbawienia i dla zbawienia naszych dusz. Oznacza to że mamy  żyć w taki sposób, aby być gotowymi stawić się u Boga w każdej chwili. “

“Jeśli będziemy żyć w ten sposób, zawsze będziemy gotowi na spotkanie z Bogiem. Idąc z Nim, z Bogiem  nie powinniśmy się bać objawienia tajemnic, i dlatego nie jest to konieczne, aby myśleć co gdzie  kiedy się wydarzy.”

“Te objawienia mają nam pomóc zrozumieć, że każda chwila naszego życia jest ważna. Musisz żyć w całkowitym oddaniu się Bogu i błogosławić Go swoimi modlitwami. Oznacza to, że zawsze trzeba wybierać Boga a to sprawi że stanie się  łatwiejszym ciężar życia “, powiedział ks. Petar Ljubicic.

“Historia objawień Dziewicy Maryi pokazuje, że Ona  zawsze jest z nami, gdy są wielkie zagrożenia dla świata. Po prostu patrząc na ostatnie 150 lat, widzimy, Jej miłość i troskę o nasze potrzeby jak nam to już nie raz pokazała objawiając się. Objawiając się  Matka Boża chce, aby uniknąć najgorszego.

Streszczenie artykułu z Medjugorje Today


Filed under: Ciekawe, Cuda, Medziugorje, Warto wiedzieć, Z prasy Tagged: Medjugorje, O.Petar, tajemnice medjugorje

NAJSŁYNNIEJSZY MEDALIK ŚWIATA

$
0
0

MATKA BOŻA PROSIŁA,
ABY WSZYSCY GO NOSILI

27 listopada 1830 roku siostrze Katarzynie Labouré ukazała się Najświętsza Maryja Panna i poleciła jej rozpowszechnić ten Medalik wśród ludzi, powiedziała: Postaraj się o wybicie medalika według tego wzoru. Wszyscy, którzy będą go nosili, dostąpią wielkich łask, szczególniej jeśli będą go nosili na szyi.
NAJSŁYNNIEJSZY MEDALIK ŚWIATA
Cudowny Medalik noszą miliony osób na całym świecie. Wielu z nich otrzymało łaski obiecane przez Matkę Bożą. To nie przypadek, że właśnie ten medalik jest tak niezwykle ceniony. To przecież dar od Maryi.

OPIS CUDOWNEGO MEDALIKA

Matka Boża dokładnie opisała jak ma wyglądać Jej Medalik.

AWERS:

Najświętsza Maryja Panna stoi na kuli ziemskiej, swą stopą miażdży węża – szatana.
Z Jej rąk wychodzą świetliste promienie, symbolizujące łaski, które otrzymują wszyscy, proszący z ufnością.
W otoku medalika, widnieje tekst modlitwy: “O Maryjo bez grzechu poczęta, módl się za nami, którzy się do Ciebie uciekamy”.
REWERS:

Duże “M”, nad którym góruje krzyż Pański symbolizuje uczestnictwo Matki Bożej w męce Jezusa.

Wokół znajduje się dwanaście gwiazd tworzących koronę Niepokalanej Maryi Dziewicy.
Najświętszemu Sercu Jezusowemu, otoczonemu koroną cierniową towarzyszy Serce Maryi przebite mieczem, jest to symbol Jej bólu.
Strony związane z cudownym medalikiem

Filed under: Cuda, Kościół, Objawienia Tagged: cudowny medalik

Św. Michale Archaniele wstaw się za mną!

$
0
0

W 1950 r. pewien amerykański żołnierz, biorący udział w wojnie w Korei, napisał list do matki. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że list zawierał wyznanie, które obiegło cały świat. W 1951 r. kapelan wojskowy odczytał go w obecności pięciu tysięcy żołnierzy w bazie Marynarki Wojennej w San Diego w stanie Kalifornia. Kapłan wyjawił, że rozmawiał z żołnierzem rannym na polu bitwy w Korei, z jego matką oraz sierżantem, który stał na czele patrolu. Tym kapelanem był ks. Walter Muldy. A oto treść listu napisanego przez rannego żołnierza do matki.

Kochana Mamo!
Nie ośmieliłbym się o tym napisać do nikogo innego jak tylko do Ciebie, ponieważ nikt inny nie uwierzyłby w to, co zamierzam opisać. Być może i Tobie trudno będzie w to uwierzyć, ale ja muszę o tym komuś powiedzieć.

Przede wszystkim piszę do Ciebie z łóżka szpitalnego. Nie martw się! Zostałem ranny, ale już czuję się dobrze. Lekarze mówią, że wrócę do zdrowia w ciągu miesiąca. Ale nie o tym chciałem Ci opowiedzieć.

Pamiętasz, jak rok temu wstępowałem do armii? Pamiętasz, jak opuszczałem dom i mnie przestrzegałaś, żebym każdego dnia modlił się do św. Michała Archanioła? Wcale nie musiałaś mi o tym przypominać. Odkąd tylko sięgam pamięcią, zawsze mi powtarzałaś, żebym się modlił do tego Archanioła. Nawet dałaś mi imię na jego cześć. No cóż, mogę Cię zapewnić, że zawsze o tym pamiętałem.

Kiedy trafiłem do Korei, modliłem się nawet jeszcze więcej. Czy pamiętasz tę modlitwę, której mnie nauczyłaś?: Św. Michale Archaniele, który w brzasku swego istnienia wybrałeś Boga… Resztę sama znasz. Zawsze ją odmawiałem. Czasami nawet, gdy maszerowaliśmy albo zatrzymywaliśmy się na odpoczynek, uczyłem jej moich towarzyszy broni.

Pewnego razu wysłano nas na zwiad w poszukiwaniu komunistów. Było bardzo zimno. Z ust wychodziły nam kłęby pary, jakbyśmy palili cygara. Myślałem, że znam wszystkich chłopaków z patrolu. A tymczasem, nagle obok mnie pojawił się jakiś żołnierz, którego nigdy wcześniej nie widziałem. Był większy od wszystkichmarines, których kiedykolwiek spotkałem. (…) Czułem się bezpiecznie, mając go u swojego boku. W każdym razie maszerowaliśmy razem obok siebie, a reszta patrolu się rozproszyła. Zagadnąłem go:

– Zimno dzisiaj, nieprawdaż? – I zacząłem się śmiać. Czyż nie jest absurdalne mówienie o pogodzie, kiedy w każdej chwili można być trafionym?

Mój kolega wydawał się rozumieć, co mam na myśli. Słyszałem jak się śmiał, ale nie tak głośno jak ja. Spojrzałem na niego i powiedziałem:

– Nigdy Cię wcześniej nie widziałem. Myślałem, że znam wszystkich z naszego oddziału.
– Właśnie dopiero co dołączyłem – odrzekł. – Jestem Michał.
– Coś takiego?! – zdziwiłem się. – To tak jak ja.
– Wiem – odparł i zaczął się modlić: – Św. Michale Archaniele, który w brzasku swego istnienia wybrałeś Boga…

Byłem tak zaskoczony, że przez chwilę milczałem. Zastanawiałem się, skąd znał moje imię i modlitwę, której mnie nauczyłaś? Potem jednak uśmiechnąłem się sam do siebie. Pomyślałem sobie, że przecież każdy chłopak w oddziale mnie znał. Czyż nie recytowałem jej każdemu, kto tylko chciał jej słuchać? Dlaczego teraz nie mieliby jej kojarzyć ze mną?

Przez moment szliśmy nic nie mówiąc, po czym Michał przerwał milczenie:

– Za chwilę będziemy mieli kłopoty.

Z jego twarzy zniknął uśmiech. Pomyślałem sobie, że to żadna rewelacja, przecież wiadomo było, że wszędzie są komuniści i że w każdej chwili mogliśmy się na nich natknąć. Śnieg zaczął sypać mocniej, tworząc wkoło wielkie zaspy. W chwilę później cała okolica pokryła się grubą warstwą białego puchu. Zrobiło się ciemniej i pojawiła się mgła. Maszerowałem dalej, ale już nie widziałem mego towarzysza broni.

– Michał! – nagle zawołałem przestraszony i poczułem jego mocną dłoń na plecach.
– Wkrótce się przejaśni – zapewnił mnie donośnym głosem.

Jego przewidywania się sprawdziły. Niebawem, w ciągu kilku minut śnieg przestał sypać i wyszło słońce. Rozejrzałem się dookoła. Mało serce mi nie zamarło! Przed nami stało siedmiu komunistów w swoich śmiesznych kufajkach, spodniach i czapkach. Ale wcale nie było mi do śmiechu. Stali z karabinami wycelowanymi prosto w nas!

– Michał, padnij!– krzyknąłem i sam osunąłem się na ziemię. Słyszałem jak komuniści bez przerwy strzelali. Słyszałem jak świstały kule. A Michał wciąż stał! Mamo, ci faceci nie mogli spudłować. Spodziewałem się, że ciało Michała podziurawią dosłownie jak sito. Ale on wciąż stał i nawet się nie bronił. Nie strzelał. Był sparaliżowany strachem. To się czasami zdarza, nawet najdzielniejszym żołnierzom. Był jak ptak zahipnotyzowany przez węża. W końcu sam podniosłem się z ziemi i doskoczyłem do niego, by go powalić. Wtedy poczułem ciepło w piersi. Zawsze chciałem wiedzieć, jak to jest, gdy się zostanie trafionym. Teraz już to wiem. Poczułem jeszcze silne ramiona, które mnie objęły i delikatnie położyły na ziemi. Otwarłem oczy, by jeszcze raz spojrzeć na świat. Byłem umierający.Być może promienie słoneczne mnie oślepiły, albo po prostu byłem w szoku, ale wydaje mi się, że widziałem Michała wciąż stojącego, a jego twarz jaśniała niewypowiedzianym pięknem.Jak już mówiłem, być może to światło słoneczne odbijające się w moich oczach sprawiło, że widziałem Michała, jak się zmieniał. Stawał się coraz większy. Jego ramiona jakby się rozrastały. Przypominał anioła. W dodatku w ręku trzymał miecz. Miecz, który rozbłysnął milionem świateł.

Cóż, to wszystko, co zapamiętałem, zanim zemdlałem. Później podbiegli do mnie kompani. Nie mam pojęcia, jak długo byłem nieprzytomny. Teraz i wtedy nie czułem gorączki ani bólu. Pamiętam, jak opowiadałem im o wrogu, który znajdował się tuż przed nimi. W końcu zapytałem ich:

– Gdzie jest Michał? – Widziałem jak się dziwili. – Kto? – spytał któryś z moich kumpli.

– Michał, taki wielki żołnierz, który szedł obok mnie, zanim nas spotkała ta zamieć– powiedziałem.
– Chłopcze – odparł sierżant. – Nikt nie szedł obok ciebie. Obserwowałem cię. Za bardzo się od nas oddaliłeś. Właśnie miałem cię zawołać, gdy zniknąłeś mi we mgle.Spojrzał na mnie. Widać było, że coś go trapi. Po chwili łagodnie zapytał:– Jak tego dokonałeś chłopcze?
– Czego?! – spytałem trochę zły i zacząłem od nowa dociekać, gdzie jest Michał.
– Synu – przerwał delikatnie sierżant. – Znam wszystkich żołnierzy ze swojego oddziału. Ty jesteś jedynym Michałem w naszej grupie. Nie ma w niej żadnego innego Michała.

Przerwał na moment i po chwili ponownie spytał: 
– Jak tego dokonałeś synu? Słyszeliśmy strzały. To nie były strzały wystrzelone z twojego karabinu. Kul nie znaleźliśmy także w ciałach siedmiu zabitych tam na wzgórzu.

Nie odezwałem się na te słowa. Bo co miałem powiedzieć? Mogłem tylko patrzeć na nich zdziwiony, tak samo jak oni patrzyli na mnie.

Sierżant ponownie przemówił:
– Chłopcze – powiedział delikatnie – każdy z tych siedmiu komunistów zginął od uderzenia mieczem.
To wszystko, Mamo. Jak już wspominałem, być może promienie słoneczne mnie oślepiły i to wszystko mi się zdawało, a być może zimno to sprawiło. Sam nie wiem, ale musiałem o tym komuś powiedzieć.

Całuję Cię,
Twój kochający syn Michał.

* * *
Kapelan Muldy oraz sierżant stojący na czele patrolu zapewniali, że historia ta jest prawdziwa. Jest ona także dobrze znana wśród amerykańskich żołnierzy.Oprac. Agnieszka Stelmach
Święty Michale Archaniele,
który w brzasku swego istnienia wybrałeś Boga
i całkowicie oddałeś się spełnianiu Jego świętej woli.
Wstaw się za mną do Stwórcy, abym dzisiaj,
za Twoim przykładem, na początku nowego dnia,
otwierając się na działanie Ducha Świętego,
w każdej chwili dawał się Bogu,
wypełniając z miłością Jego świętą wolę.
Niech razem z Tobą wołam bez ustanku:
Któż jak Bóg! Przez Chrystusa Pana naszego.
Amen.

Objawienia

Historia amerykańskiego żołnierza nie jest jedyną, jaką o Świętym Michale Archaniele poznał świat.

1932 roku ks. Bartłomiej Sławiński napisał godzinki, ku czci Świętego Michała. Z tekstu zatwierdzonego przez ówczesnego wikariusza generalnego kurii krakowskiej biskupa Stanisława, możemy się wiele dowiedzieć o postaci św. Michała. Oto fragment jednego z hymnów godzinek: „Święty Michał Archanioł tak ludzi miłuje, że im się i widzialnie nieraz ukazuje.” Zanim poznamy cały tekst godzinek, przyjrzymy się historiom objawień.

Na Górze Gargano, we Włoszech znajduje się obecnie najsłynniejsze sanktuarium św. Michała. Początki Sanktuarium sięgają końca V i pierwszych dziesięcioleci VI wieku. Najstarsze źródła pisane świadczące o starożytności tego miejsca to: dwa listy papieża Gelazego I pisane na przełomie 493 i 494 roku, pierwszy – do biskupa Giusto z Larino i drugi – do biskupa Potenza Herculentiusa (492 – 496), a także krótka wzmianka w Martirologium Geronimiańskim pod datą 29 września. Innym źródłem pisanym jest tzw. Liber de apparitione sancti Michaelis in Monte Gargano. Wersja z VIII wieku ukazuje w sposób szczegółowy a zarazem sugestywny cudowne wydarzenia, które dały początek kultowi Świętego Michała Archanioła na Górze Gargano. Źródłem tego kultu są cztery objawienia, które miały miejsce na przestrzeni wieków. Ich opis, ukazany w sposób prosty a zarazem barwny, daje świadectwo cudowności wydarzeń, które tam się rozegrały.
I. Zgubiony byk Pierwsze objawienie, które według tradycji miało miejsce w roku 490, jest określane jako epizod zagubienia byka. Pewnego dnia bogatemu włościaninowi z Siponto (według niektórych identyfikowany z Elvio Emanuele, przywódcą wojsk Sipontu) doniesiono o zagubieniu się najpiękniejszego byka z jego stada, pasącego się na wzgórzach Gargano. Właściciel po usilnych poszukiwaniach we wszystkich możliwych miejscach, w końcu znalazł go na szczycie góry u wejścia do groty. W odruchu gniewu napiął łuk i wypuścił strzałę, aby ukarać śmiercią nieposłuszne zwierzę. Ale strzała zamiast ugodzić byka, w sposób niewytłumaczalny zawróciła i zraniła strzelającego. Wstrząśnięty tym wypadkiem właściciel udał się do biskupa, aby mu donieść o niezwykłym wydarzeniu, jakie miało miejsce na szczycie góry. Biskup niezwłocznie zarządził trzy dni modlitw i pokuty. Kiedy chylił się ku wieczorowi ostatni dzień modlitw, biskupowi ukazał się Święty Michał Archanioł i przemówił do niego tymi słowami: Ja jestem Archanioł Michał stojący przed obliczem Boga. Grota jest mnie poświęcona; ja sam jestem jej strażnikiem… Tam, gdzie się otwiera skala, będą przebaczone grzechy ludzkie… Modlitwy, które będziecie tu zanosić do Boga, zostaną wysłuchane. Idź w góry i poświęć tę grotę dla kultu chrześcijańskiego. Ponieważ ta góra była tajemnicza i prawie niedostępna, a ponadto była także miejscem kultu pogańskiego, biskup długo wahał się, zanim zdecydował się wypełnić polecenie Archanioła.

II Epizod zwycięstwa Drugie objawienie Świętego Michała zwane epizodem Zwycięstwa, tradycyjnie datowane jest na rok 492. Według dzisiejszych historyków wydarzenia, do których to objawienie nawiązuje, miały miejsce podczas wojny między księciem Longobardzkim Grimoaldo a Grekami w latach 662-663, kiedy to zwycięstwo odniesione 8 maja, Longobardzi uznali za owoc pomocy i wstawiennictwa Świętego Michała Archanioła. Tradycja mówi, że miasto Siponto podczas oblężenia przez wojska nieprzyjacielskie było już bliskie poddania się. Biskup, Św. Wawrzyniec, uzyskał u nieprzyjaciół trzy dni zawieszenia broni i w tym czasie zwrócił się o pomoc do przywódcy wojsk niebieskich w ufnej modlitwie wspartej pokutą. Po trzech dniach modlitw ukazał mu się Św. Michał, który przepowiedział szybkie i całkowite zwycięstwo. Ta obietnica wlała nadzieję w serca oblężonych mieszkańców Sipontu. Pokrzepieni nią obrońcy wyszli z miasta i wzięli udział w zaciętej bitwie, której towarzyszyły grzmoty, błyski i huki o nadzwyczajnej mocy. Zwycięstwo wojsk Sipontu było całkowite, a wojska nieprzyjacielskie zostały pogromione.

III Epizod poświęcenia Trzecie objawienie nazwane jest epizodem poświęcenia. Według tradycji w roku 493, po zwycięstwie, biskup zdecydował się wykonać polecenie Archanioła i poświęcić grotę ku jego czci jako znak uznania i podziękowania za pomoc. Pasterz diecezji Siponto umocnił się dodatkowo w swoim postanowieniu dzięki pozytywnej opinii danej przez papieża Gelazego I (492-496). Po raz kolejny objawił mu się Archanioł i oznajmił, że On sam osobiście poświęcił już grotę. Wtedy Św. Wawrzyniec wraz z innymi siedmioma biskupami z Apulii, z ludem i duchowieństwem Siponto udał się w procesji do świętego miejsca. Podczas drogi miało miejsce przedziwne zdarzenie: nad głowami biskupów pojawiły się orły, które chroniły ich od silnych promieni słonecznych. Po przybyciu do groty w jej wnętrzu znaleźli kamienny ołtarz, przykryty szkarłatnym suknem i nad nim krzyż. Oprócz tego, jak przekazuje legenda, Święty Michał na znak swojej obecności pozostawił na skale odcisk stopy dziecka. Święty Biskup pełen radości złożył Bogu ofiarę eucharystyczną. Wydarzenie to miało miejsce 29 września 493 r. Od czasu tych nadzwyczajnych wydarzeń Grota cieszy się tytułem Niebiańskiej Bazyliki, gdyż jako jedyna świątynia na świecie nie była ona nigdy poświęcona ręką ludzką.

IV Ostatnie objawienie Był rok 1656, na terenie dzisiejszych Włoch szalała dżuma. Miejscowy biskup Alfonso Puccinelli, zdając sobie sprawę z niebezpieczeństwa, jakie groziło miastu, zwrócił się z prośbą o pomoc do Św. Michała. Pasterz chciał wręcz wymóc wolę Bożą wkładając w rękę figury Św. Michała tekst modlitwy sformułowanej w imieniu wszystkich mieszkańców miasta. I oto 22 września o świcie, podczas modlitwy w pokoju pałacu biskupiego w Monte Sant’ Angelo, usłyszał jakby trzęsienie ziemi. W olśniewającym blasku ukazał mu się Św. Michał, polecając mu poświęcić kamyki pochodzące z groty, na których ma być wyżłobiony znak krzyża i dwie litery M. A. (Michał Archanioł). Według słów Archanioła, ktokolwiek będzie posiadał i ze czcią przechowywał taki kamyk, uchroni się od choroby. Biskup z wiarą przyjął polecenie Zwiastuna Bożych Wyroków. Zgodnie z obietnicą Św. Michała, nie tylko miasto, ale i wszyscy ci, którzy posiadali poświęcone kamyki, w krótkim czasie zostali uwolnieni od zarazy. Na wieczną pamiątkę tego cudu, biskup zarządził wzniesienie pomnika ku czci Św. Michała na placu naprzeciw pałacu biskupiego, w którym miało miejsce to cudowne wydarzenie. Napis w języku łacińskim umieszczony na pomniku jeszcze dziś przypomina nam o tym niezwykłym wydarzeniu: KSIĘCIU ANIOŁÓW, ZWYCIĘZCY ZARAZY PATRONOWI I OPIEKUNOWI POMNIK NA WIECZNĄ WDZIĘCZNOŚĆ ALFONSO PUCCINELLI 1656.

Objawienia Świętego Michała Archanioła miały miejsce nie tylko na górze Gargano. W roku 590, w którym papieżem został Grzegorz Wielki, Rzym nawiedziła jedna z najcięższych w historii tego miasta zaraza, która dziesiątkowała miasto. Można było przypuszczać, że była to kara Boża za grzechy rozwiązłości. Grzegorz Wielki zarządził procesję pokutną prowadzoną z siedmiu świątyń rzymskich dobazyliki Matki Bożej Większej, gdzie papież elekt wygłosił wielkie przemówienie o modlitwie i pokucie. Podczas procesji nad mauzoleum Hadriana, Grzegorz zobaczył Michała Archanioła chowającego skrwawiony miecz. Papież przyjął ten znak, jako koniec zarazy i ogłosił to wiernym. Zaraza ustąpiła, choć jeszcze podczas samej procesji umarło około 800 osób. Do dziś nad mauzoleum Hadriana, zwanym Zamkiem Świętego Anioła, dominuje posąg Świętego Michała przypominający mieszkańcom Rzymu o tych dramatycznych wydarzeniach, zwieńczonych anielskim objawieniem.

Śladem objawień Św. Michała Archanioła przenosimy się z Włoch do Francji, gdzie w VI wieku Św. Michał ukazuje się wodzowi Franków, Koldwigowi. Ujrzał on Archanioła wspomagającego jego wojska. W dowód wdzięczności, po zwycięskiej bitwie pod Tolbikiem, wspólnie z biskupem Remis, poświęcił państwo Franków Św. Michałowi. Kolejni królowie Francji przyjęli zwyczaj poświęcania swego królestwa Św. Michałowi. Ten piękny akt był powtarzany, aż do panowania Ludwika XIV. On jako pierwszy nie dokonał tego poświęcenia.

Myśląc o francuskich świętych nie sposób pominąć Joanny D`Arc, której wielokrotnie ukazywał się Św. Michał Archanioł zachęcając do walki o wolność i krzewienia we Francji życia chrześcijańskiego. Dzięki pomocy Bożej Joanna powiodła wojska w zwycięskiej bitwie pod Orleanem. Joanna szła do walki pod sztandarem Jezusa i Maryi. Niestety Joanna dostaje się w ręce Anglików, a ci 30 maja 1431 roku spalili ją na stosie jako heretyczkę i czarownicę. Podczas egzekucji Joanna wołała: „ Święty Michale, Święty Michale ! Nie, moje głosy mnie nie zawiodły, Bóg mnie posłał”.

Po wieży Eilfel`a, w dzisiejszej Francji, najliczniej odwiedzana atrakcja turystyczna - Mont Saint Michel – jest kolejnym miejscem, na którym w sposób szczególny objawił się św. Michał Archanioł. Ta mała, skalista wyspa położona 1800 m od wybrzeża Normandii, gdzie przed wiekami druidzi oddawali cześć słońcu, stała się za sprawą Archanioła, najsłynniejszym we Francji miejscem kultu Wodza Zastępów Anielskich. Żyjącemu na przełomie VII/VIII w Biskupowi Avranches, Św. Aubertowi, ukazał się we śnie Św. Michał i nakazał mu wybudować kaplicę na pobliskiej skale. Aubert nie dowierzał sennemu objawieniu, dlatego Św. Michał ukazał się powtórnie i powtórzył swoją prośbę. Niestety i za drugim razem Św. Aubert nie uwierzył. Następnym razem Św. Archanioł objawił się Aubertowi, ale tym razem nie tylko ponowił nakaz, ale dotknął palcem głowy biskupa tak, iż pozostawił w jego czaszce trwałe wgłębienie, nie czyniąc mu przy tym żadnej krzywdy. W tym samym czasie na skalistej granitowej górze wytrysnęło źródło słodkiej wody.

W tamtych latach miejsce wskazane przez Archanioła na budowę kaplicy nie było wyspą. Morze nie wdzierało się tak głęboko w ląd. W roku 708 Św. Aubert wybudował na tym skalistym wzgórzu kaplicę. Dało to początek rozwoju kultu św. Michała. Normański wódz, Ryszard I, chcąc umocnić i rozwijać kult św. Michała, w roku 966 sprowadza na to miejsce Benedyktynów. W XI wieku mnisi zaczęli spisywać pierwsze księgi o cudach i objawieniach. W krótkim czasie Monet-Saint-Michel stało się jednym z najczęściej odwiedzanych miejsc przez pielgrzymów. Filip II (+1223) rozbudował kościół i wybudował klasztor. W czasie Rewolucji Francuskiej (1792-1799) wypędzono z opactwa zakonników i utworzono tam więzienie, które funkcjonowało aż do 1863 roku. W 1874 roku miejsce to uznano za zabytkowe, a w 1979 wpisane zostało na listę Światowego Dziedzictwa UNSCO. Przez wieki opactwo było miejscem nieskutecznych ataków wrogich wojsk. Nie udało się go przejąć Anglikom podczas wojny 100-letniej ani protestantom w okresie wojen religijnych.

Kolej na Hiszpanię, gdzie Książę Niebieski ukazuje się podczas oblężenia Saragossy (XIIw.) uwalniając miasto od Arabów. Hiszpanie tej interwencji Archanioła zawdzięczają zwycięstwo nad Maurami i zjednoczenie w jedno państwo. W XIX w. , wHiszpańskim San Colombo, karmelitanka, siostra Filomena, widząc niebezpieczeństwa grożące w tamtych czasach Kościołowi, modli się żarliwie o pomoc. W odpowiedzi ukazuje jej się dwukrotnie Święty Michał. „Rozgłaszaj moją wielkość”- powtarza trzykrotnie.To przesłanie otrzymała s. Filomena przy pierwszym objawieniu. Za drugim razem ujrzała Najświętsze Serce Pana Jezusa, z Matką Bożą i św. Michałem Archaniołem u boku, obrazujące wyjednywane przez Maryję łaski, dla uratowania Kościoła, które miał roznieść właśnie św. Michał. Świątobliwa siostra uświadomiła sobie wielkość i znaczenie Świętego Michała, którego pomocy winniśmy przywoływać, aby sprawom naszej wiary i Kościoła dopomóc. O pomoc do Św. Michała zwrócił się w XV w. król Portugalii Alfonso Enriquez. Widząc jak okrutnie Maurowie traktują napadane wioski i miasteczka, prosi Archanioła o pomoc. W decydującej bitwie nie ginie żaden Portugalczyk, a Maurowie uciekają w popłochu. W Belgii(Antwerpia) szalała w XVI w. epidemia zwana „anielskim potem”. Uwolnienie od niej zawdzięczane jest Świętemu Michałowi. Przez dwa kolejne wieki 29 września uroczyście obchodzono rocznicę tego wydarzenia. Wspaniałym świadectwem kultu św. Michała w Belgi jest Brukselska katedra wzniesiona ku jego czci. W XV w.Św. Michał ukazuje się na Węgrzech przychodząc z pomocą armii chrześcijan odpierającą turecką nawałnicę sułtana Mahomeda II.

Król Dacji – Mulchoares (Dacja – kraina historyczna na obszarze dzisiejszej Rumunii) w obliczu choroby nowonarodzonych bliźniąt modlił się do Św. Michała Archanioła. Zaniósł dzieci do kościoła i ofiarował je Świętemu Michałowi. Ujrzał wtedy Archanioła i usłyszał słowa: „Jestem Michał, którego ty i twój lud przywoływaliście. Zaniosłem twe prośby do Boga, który z zadowoleniem ocalił życie twym dzieciom. Trzymaj je przy życiu, a ja i inne anioły będziemy się nimi opiekować. Bóg pragnie również uzdrowić ciebie, lecz musisz podziękować aniołowi, który jest księciem twojego królestwa. Pokochaj go, a ja przedstawię cię jemu.”Po tych słowach, ubrany w strój królewski Archanioł ukoronował monarchę, uzdrowił i pobłogosławił. Te słowa Św. Michała potwierdzają tradycję Danielową o Aniołach stróżach poszczególnych krajów.

W Meksyku, w okolicy wioski zwanej „Santa Maria del nacimiento de Cristo” mieszkał pobożny indianin , Diego Lazzer, który wiarę katolicką przyjął od misjonarzy. W 1631 r ukazał mu się Św. Michał oznajmił, że za jego sprawą w skale , między dwoma dębami powstało źródło, z którego wypływa uzdrawiająca woda. Diego miał o tym fakcie powiadomić wszystkich mieszkańców wioski. Obawiając się ośmieszenia, zachował całą te historię tylko dla siebie. Za karę Św. Michał dotknął go chorobą. Kiedy leżał chory , 7 maja 1631 r. ukazał się otoczony światłością Św. Michał i zaprowadził chorego do cudownego źródła. Diego odzyskawszy zdrowie, przyprowadza mieszkańców wioski do źródła, którzy pijąc cudowną wodę również zostali uzdrowieni. W miejscu tym wybudowano kościół ku czci Św. Michała Archanioła.

„Kwiat Północy” tak nazywano mistyczkę i wizjonerkę św. Brygidę Szwedzką. Święta miała szczególny kontakt z aniołami. Pod dyktando jednego z nich z nich napisała 21 lekcji brewiarzowych. Często słyszała głosy Anielskie śpiewające hymny Bogu. „ Pewnego dnia , kiedy byłam na Mszy Świętej zobaczyłam niezmierzoną liczbę Aniołów, którzy przybyli z Nieba i zgromadzili się wokół ołtarza, przyglądając się uważnie kapłanowi. Śpiewali pieśni zachwycające moje serce.” Dobrze o tym pamiętać kiedy uczestniczymy we Mszy Świętej i kapłan wzywa nas „ Razem z Chórami Aniołów..” do oddania chwały Bogu. Święty Michał ukazał się Brygidzie polecając jej, aby ze swą córką odbyła pielgrzymkę do sanktuarium Św. Michała we włoskim Gargano, co też Święta uczyniła.

Liczne objawienia Świętego Michała miały miejsce również w naszej ojczyźnie. W XIII w. Św. Michał ukazał się księciu krakowskiemu Leszkowi Czarnemu, obiecując zwycięstwo nad Jaćwingami, którzy napadali ziemię lubelską, palili i niszczyli wsie i miasteczka uprowadzając w niewolę mieszkańców. Po zwycięstwie Leszek Czarny wybudował w Lublinie kościół pod wezwaniem Św. Michała. Świątynia przetrwała do połowy XIX w.

Długosz opowiada w swoich kronikach jak Św. Michał przyczynił się od pokonania Masława, uzurpatora ziemi Płockiej, który wzywając do pomocy pogańskich Prusów, szykował się do bitwy z Królem Kazimierzem Odnowicielem. Archanioł ukazał się królowi podczas snu mówiąc: „ Powstań ! Z serca wyrzuć bojaźń, śmiele na wroga natrzyj, a przy pomocy Nieba wilki triumf odniesiesz.” Król opowiedział o tym swojemu wojsku rozpalając ich serca do walki z przeważającymi siłami wroga. Zapał rycerzy wzrastał, gdy podczas walki ujrzeli w powietrzu rycerza siedzącego na białym koniu w białych szatach i z białą chorągwią w ręku. Rycerz ten stawał zawsze tam, gdzie naszym wojskom groziło największe niebezpieczeństwo. Św. Michał w 60 lat po tych wydarzeniach wspomógł w walce z Pomorzanami króla Bolesława Krzywoustego. Archanioł ukazał się wojsku polskiemu rzucając złotą kulę na Nakło. Król Bolesław przyjął ten znak, jako pewnik zwycięstwa. Chcąc oszczędzić przelewu krwi zawarł rozejm. Rozejm został zerwany niespodziewanym atakiem przeciwnika w dniu św. Wawrzyńca. Wojsko, w odpowiedzi na ten nikczemny akt starło w proch nieprzyjaciela, a całe Pomoże przejęte strachem na zawsze wyrzeka się pogaństwa.

W roku 1065 pod Kircholmem Karol Chodkiewicz wzywa pomocy Św. Michała stając w obliczu miażdżącej przewagi liczebnej wojsk szwedzkich. Król Szwedzki z 25 tysięczną armią liczył pewnie na łatwe zwycięstwo walcząc jedynie z 3,5 tysięcznym wojskiem. Polskie wojsko rusza do walki po 40-sto godzinnym nabożeństwie, w którym Chodkiewicz obiecuje wybudować kościół pod wezwaniem Św. Michała. Słynne zwycięstwo Karol Chodkiewicz chce wynagrodzić Bogu i Jego Anielski Zastępom budując kościół i 9 kaplic poświeconych 9-ciu chórom anielskim. Wzgórze na którym powstała świątynia zwano odtąd Górą Świętego Michała.

W 1624 roku, we wsi Blizne (woj. Podkarpackie) Tatarzy napadali mieszkańców, grabiąc mienie i uprowadzając w jasyr 60 wieśniaków. Proboszcz z mieszkańcami ją przyzywać pomocy Św. Michała. Wracające z łupem wojsko tatarskie zostało zaatakowane na pobliskim wzgórzu (450mnp) przez niezliczoną liczbę wojska w białych szatach. Tatarzy w pouciekali w popłochu pozostawiając jeńców i zagrabione łupy. Do dziś na tym wzgórzu stoi kaplica wybudowana ku czci Św. Michała.

„Michał jest oddechem ducha Zbawcy, który pod koniec świata pobije i zniszczy Antychrysta, tak jak na początku uczynił z Lucyferem”. Św. Tomasz z Akwinu- doktor anielski.

Kończąc mały przegląd objawień Św. Michała Archanioła nie sposób nie napisać o Lwowie, który napadany przez Turków i Tatarów, dwukrotnie korzystał z pomocy Świętego Michała. Pierwszy raz w 1648 kiedy wojska dowodzone przez Chmielnickiego i chana tatarskiego oblegały klasztor benedyktynów. Nieprzyjaciel został odparty w wigilię święta Michała Archanioła. Drugi raz w 1672 ukraińskie wojska pod wodzą Doroszeńki zostały pokonane dzięki interwencji Hetmana Zastępów Niebieskich. Znakiem wdzięczności za uratowanie miasta , ówczesny burmistrz Bartłomiej Zimorowic, nakazał na ścianie ratusza wyryć sentencję: „Za Panowania Króla Michała Wiśniowieckiego, Archanioł Michał miasto Lwów wybawił z paszczy smoka azjatyckiego.”
Historie objawień pomagają utrwalić w pamięci pokoleń działanie łaski Bożej. W tym przypadku poprzez działanie samego Wodza Zastępów Niebieskich. Przyczyniają się do wzrostu wiary i budowania niezłomnej nadziei lokowanej w Opatrzności Bożej. Obejmując wszystkie opisane przypadki można zauważyć, że Św. Michał objawiał się w sytuacjach zagrożeń militarnych, ale również i tam, gdzie dochodziło do kulminacji w walce o dusze. Pojawiał się Archanioł i nakazywał budować świątynie na skalnych wzniesieniach, sąsiadujących z morzem, źródłem, rzeką. Świętych ludzi zapewniał o swej opiece i ochronie przed siłami piekielnymi. Ratował lud boży przed skutkami zarazy, uzdrawiał nieuleczalnie chorych. Z kolei Św. Alfons Maria Liguori twierdził, że łaski otrzymane za przyczyną Św. Michała są natury duchowej. Święty Michał jest gwarantem zbawienia człowieka: chroni go, prowadzi do Boga, oświeca, broni przed szatanem i towarzyszy mu w chwili śmierci. Michał Archanioł został ogłoszony Patronem Kościoła Katolickiego przez papieża Leona XIII. 13 października 1884 roku po odprawieniu Mszy świętej w prywatnej kaplicy Ojciec Święty Leon XIII doznał wizji ekstatycznej. Papież zatrzymał się u stóp ołtarza. Był bardzo zmieniony na twarzy. Zapytany później, opowiedział, że w tej wizji usłyszał głos, jakby rozmowę szatana z Chrystusem. Był to charczący i nieprzyjemny głos diabła, z drugiej zaś strony – łagodny głos Chrystusa. Rozmowa sprowadzała się do propozycji szatana.- Mogę zniszczyć Twój Kościół.- Spróbuj tego dokonać – powiedział Jezus.- Potrzebuję na to czasu. Wybieram wiek XX, potrzebuję na to 70, a może 100 lat. Pan Jezus wyraził zgodę na tę próbę, by trwała sto lat, i dodał:- Dam swoim wiernym siłę i moc do wytrwania. Po rozmowie Ojciec Święty pospiesznie, bez rozbierania się w zakrystii z szat liturgicznych, udał się do swego prywatnego gabinetu i ułożył modlitwę do św. Michała Archanioła:
„Święty Michale Archaniele, broń nas w walce.
Przeciw niegodziwości i zasadzkom złego ducha bądź naszą obroną.
Niech go Bóg pogromi , pokornie prosimy,
a ty, książę wojska niebieskiego,
szatana i inne duchy złe,
które na zgubę dusz krążą po świecie,
mocą Bożą strąć do piekła. Amen.”


Nakazał odmawianie tej modlitwy w całym Kościele “po wsze czasy”, po każdej cichej Mszy świętej wraz z modlitwą do Matki Bożej. Wszystkim zaś, którzy odmówią te modlitwy, udzielił odpustu. Modlitwę tę odmawiano do 29 września 1964 roku. Papież Jan Paweł II zachęcał do odmawiania tej modlitwy i tak też biskupi kilku polskich diecezji powtórnie nakazali odmawiać tę modlitwę po Mszy świętej.

Śledząc historie objawień Świętego Michała Archanioła pojawia się przypuszczenie, że skoro ten archanioł tak często objawiał się ludziom, to w historii powinny znajdować się wyraźne tego ślady. Jego kult powinien być konsekwencją widzialnej, niebiańskiej ingerencji. I tak też się działo. Zapowiadany w wielu prywatnych objawieniach kult do Św. Michała zaczął rozwijać się silnie za pontyfikatu papieża Leona XIII, który – jak poprzednio pisałem – ułożył modlitwę „Święty Michale archaniele broń nas w walce…”. Bł. ks. Bronisław Markiewicz uznał tę modlitwę jako lekarstwo przeciw szerzącemu się złu. Bł. ks. Markiewicz pisał: „Oto nieomylny, panujący nam dzisiaj zastępca Chrystusa Pana , rozpoczynając swoje rządy w Kościele, powierzył cały świat katolicki opiece Archanioła Św. Michała, potężnego pogromcy czarta.” 30 sierpnia 1878 roku powstaje w Rzymie bractwo szkaplerza Św. Michała, zatwierdzone dwa lata później przez papieża Leona XIII. Celem bractwa było uczczenie Św. Michała oraz modlitwa o wolność Kościoła, pokonanie herezji, ocalenie grzeszników, umocnienie Królestwa Bożego w duszach chrześcijan, wypraszanie łask dla dusz czyśćcowych oraz modlitwa o dobrą śmierć. Bł.ks. Bronisław Przebywając w Rzymie miał możliwość poznania rozwijającego się kultu. Po powrocie do Polski w 1897 r. postanawia założyć swoje zgromadzenie szerzące nabożeństwo do Księcia Zastępów Anielskich- i już wtedy -patrona Kościoła Powszechnego. W oczekiwaniu na zatwierdzenie zgromadzenia, zakłada 1898 r. świeckie towarzystwo „Powściągliwość i Praca”. W 1900 roku otrzymuje poświęcony przez papieża Leona XIII obraz Św. Michała. Zgromadzenie Michalitów zostało zatwierdzone dopiero po śmierci bł.ks. Markiewicza. W 1921 r. zatwierdzono męskie zgromadzenie, a w 1928 roku żeńskie-sióstr Michalitek. W 1994 roku powstaje apostolat - Rycerstwo Świętego Michała Archanioła, którego zastęp działa również w naszej parafii.

Pod wezwaniem Św. Michała istnieje w Polsce około 350 parafii. 222 miejscowości zawdzięczają swe nazwy imieniu Św. Michała. Jego wizerunek pojawił się w wielu herbach polskich miast Dobudów, Dolsk, Kodeń , Łańcut, Mieścisko, Biała Podlaska, Płazów, Sanok, Strzelin, Strzyżów i leżących opodal Krakowa Słomnik. Św. Michał patronuje wielu państwom, miastom i regionom m.in. Francji, Niemiec, Hiszpanii, Anglii, Węgier , Austrii, Włoch, Holandii, Rusi, Nowej Gwinei,Małopolski, . Jest patronem opłatkarzy, radiologów, policji, służby bezpieczeństwa, szermierzy, szlifierzy, złotników i spadochroniarzy.

Św. Michał obecny jest też w Kościele Krakowskim. Pytałem wielu krakowian, gdzie znajduje się w naszym mieście kościół pod jego wezwaniem. Niestety, ponad 90% procent osób nie potrafiło odpowiedzieć prawidłowo. Niestety, chyba za mało doceniamy postać Św. Michała, nie wiedząc, że świątynia jemu poświęcona, to … kościół na krakowskiej Skałce !!! Nie trudno się dziwić, przecież od dziecka słyszę tylko: Skałka-Święty Stanisław. Pierwszym i głównym patronem tej świątyni jest Św. Michał. Dopiero w 1079 r. kiedy w romańskim kościele na Skałce został zamordowany biskup Stanisław, świątynia otrzymała drugiego patrona. Na tym niezwykłym miejscu, Św. Michał objawia swoją osobliwą, niebiańską moc. Dowody kultu św. Michała znajdziemy też w innych krakowskich świątyniach, ale ten temat poruszę innym razem.

„Nabożeństwo do Świętego Michała Archanioła, zwycięzcy szatana, jest czymś więcej niż nabożeństwo do innych świętych. Ci ostatni mogą wstawiać się za nami u Boga jako adwokaci, natomiast Święty Michał został ustanowiony przez samego Stwórcę opiekunem i obrońcą Kościoła.”

św. Ildefons Schuster, kardynał

Źródło: poltris.nazwa.pl


Filed under: Ciekawe, Cuda Tagged: Michał Archanioł

Zakonnik z Jarosławia: prosiłem o znak. Maryja upuściła korony

$
0
0

Zakonnicy z Jarosławia nie mają wątpliwości, że byli świadkami cudu. Z figur Matki Bożej Bolesnej i Jezusa, znajdujących się w ołtarzu głównym kościoła ojców dominikanów, bez żadnej ingerencji człowieka i jakichkolwiek czynników zewnętrznych spadły korony.

JarosTo był piątek 28 grudnia. Poranną mszę świętą w bazylice Matki Bożej Bolesnej w Jarosławiu odprawiał ojciec Lucjan Sobkowicz, subprzeor klasztoru. Przed obliczem Maryi, które stopniowo wyłaniało się spod zakrywającego go obrazu ukląkł mając w sercu konkretną prośbę.

Matko Boża znajdź pieniądze

Dwa dni wcześniej w rozmowie ze współbraćmi zaproponował, żeby przypadające w tym roku 300-lecie konsekracji bazyliki uczcić poprzez wymianę starych, mosiężnych koron na głowie Maryi i Jezusa.

Miał to być również sposób na wynagrodzenie Matce Bożej zniewagi, jaka wcześniej wydarzyła się w Częstochowie i podziękowanie za dotychczasowe łaski. Po kilku telefonach do jubilerów zdał sobie jednak sprawę, że na taki wydatek braci nie stać.

– Wiedziałem, że przez remonty odkładamy to już kolejny rok i bardzo mnie to bolało. Dlatego wieczorem 27 grudnia poszedłem do kaplicy i zacząłem się modlić – opowiada o. Lucjan, który jest również ekonomem klasztoru. – Powiedziałem: Matko Boża, jeżeli nie chcesz tych starych koron, daj znak i sama znajdź na nie pieniądze, bo ja nie mam skąd ich wziąć – wspomina wzruszony dominikanin.

Welon pozostał na miejscu

To dlatego faktu, że następnego dnia rano z figur Matki Bożej Bolesnej i Jezusa równocześnie spadły korony nie odczytuje jako zwykłego zbiegu okoliczności. Wszystko wydarzyło się podczas podniesienia obrazu zasłaniającego Pietę. W kościele było wtedy ok. 50 osób. Na oczach modlących się korony upadły w wewnętrzną niszę ołtarza za tabernakulum w dwóch przeciwnych kierunkach: ta Maryi w lewo, a Jezusa w prawo. Welon, który Najświętsza Panienka ma na głowie pozostał nienaruszony. Koron od sierpnia nikt nie dotykał i nie podnosił, a sam obraz jest zbyt daleko od figury, żeby mógł o nią zahaczyć. Ciężkie korony nie mogły też spaść same.

One mają za duży obwód, dlatego żeby się trzymały nasunęliśmy je bardzo nisko na czoło, prawie na łuk brwiowy Maryi. Za koronę można było podnieść do góry całą Pietę, dlatego żadne drgania nie mogły ich strącić. Musiałby trząść się cały ołtarz główny – tłumaczy dominikanin. – To nie jest żaden dogmat wiary, można w to wierzyć lub nie. Ja wiem o co się modliłem, co później działo się w moim sercu i co teraz dzieje się w parafii – dodaje.

Przynoszą złoto i srebro

Bo wieść bardzo szybko obiegła Jarosław i okolice. Przed cudowną figurą modli się coraz więcej wiernych, którzy jako wota przynoszą złoto i srebro. Mimo, że o to dominikanie w ogóle nie prosili. Wśród nich są m.in. obrączki, kolczyki, pierścionki, zastawy i sztućce często z dołączonymi karteczkami zawierającymi podziękowanie za otrzymane łaski. Dominikanie zebrali już 2,5 kg srebra i 40 dag złota. Nie mają wątpliwości, że taka ilość kruszcu pozwala myśleć o nowych koronach. Chcą zawieźć je do Rzymu, aby pobłogosławił je papież Benedykt XVI. Rekoronacja cudownej figury przewidziana jest na 15 września, w święto Matki Bożej Bolesnej.

W parafii ogromne poruszenie

Do tego czasu każdego 13. dnia miesiąca podczas nabożeństw fatimskich będzie odprawiana nowenna.

- Maryja potrzebowała gestu, wyrazu miłości. Nie samego srebra i złota, bo na to jest zbyt pokorna. Chciała być jeszcze bardziej obecna w naszym życiu, przypomnieć o tym, że tu jest i się o nas troszczy. A nas, pracujących tu braci zmobilizować do szerzenia jej kultu – mówi o. Lucjan.

To już się udało, bo do klasztoru zgłaszają się modlący się tu wierni, którzy dzięki wstawiennictwu Maryi doświadczyli łask. Trzy osoby zostały uzdrowione z nowotworów m.in. płuc i trzustki. Jedna z nich, mieszkanka os. Armii Krajowej przyniosła dokumentację medyczną, m.in. zdjęcia rentgenowskie i oświadczenie lekarskie kwalifikujące jej przypadek jako cud.

Kult Maryi w miejscu, gdzie dziś wznosi się jarosławska bazylika sięga XIV wieku. 20 sierpnia 1381 roku grupa pasterzy znalazła tu figurę Matki Bożej trzymającej na rękach ciało zmarłego Chrystusa. Mimo, że przenieśli ją do kościoła parafialnego w Jarosławiu jeszcze tej samej nocy figura powróciła tam, skąd zabrali ją pasterze. Miejsce to nazwano “wzgórzem pobożności” i zbudowano tu drewnianą kapliczkę, w której umieszczono figurę Matki Bożej. Dziś 67-centymetrowa figura wykonana przez nieznanego autora znajduje się w ołtarzu głównym bazyliki. Ozdobiona jest koronami i koronkowym welonem.

Źródło: nowiny24.pl


Filed under: Ciekawe, Cuda, Film, Kościół Tagged: Jarosław, Korony Matki Bożej, Upadek koron z figury

Wstrząsające wyznanie samobójcy narkomana

Świadectwo: zginął, zobaczył Boga, wrócił.

Objawienia w Brazylii biskup zatwierdził jako prawdziwe

$
0
0

Mnóstwo orędzi otrzymanych podczas objawień w Brazylii w miejscowości Itapiranga w Amazonii, objawienia trwające od  1994, wiele oczywistych podobieństw do objawień w  Medziugorje, na czacie kilka razy czytałem niektóre orędzia. Arcybiskup tego miejsca wydał dekret i oświadczył “wydarzenia te są nadprzyrodzone”.

Tu film pokazujący moment objawienia, oraz fakt podobieństwa do Medjugorje. Kliknij i oglądaj.

Brazylia

 

Streszczenie  Nihil obstat

W odpowiedzi na pytania o objawienia Matki Bożej Królowej Różańca i Pokoju w Itapiranga jako Biskup Itacoatiara / Amazonii (Brazylia), poproszono mnie, aby wyrazić moje poglądy o autentyczności objawień Maryi jako Matki Bożej Królowej Różańca i Pokoju w Itapiranga. Wielu wierzących i niektórzy biskupi zwracali uwagę na pilną potrzebę wyjaśnienia w tym zakresie. Jestem także osobiście świadom, że rozwój kultu, który obejmuje okres ponad 15 lat tego wymaga. Te wydarzenia mające charakter nadprzyrodzony i otrzymywane treści orędzi, widzę, że sprawiło wielkie zmiany w życiu tysięcy wiernych. Mam również otrzymane świadectwa nawrócenia i pojednania, jak również uleczenia i szczególnej ochrony. W pełni uznaję odpowiedzialność Stolicy Apostolskiej, jednak według prawa jest to przede wszystkim zadanie lokalnego biskupa, aby zdecydować, zgodnie z własnym sumieniem, o autentyczności objawień prywatnych, które mają miejsce lub miały miejsce w jego diecezji. Z tego powodu, w odniesieniu do wyników poprzednich badań i pytań i zarzutów wynikających z nich, po raz kolejny zwróciłem się o radę niektórych teologów i psychologów. Oświadczam, że w ich opinii,  nie istnieją teologiczne i psychologiczne przeszkody do uznania  autentyczności nadprzyrodzoności. ZWAŻYWSZY na te opinie, relacje i wydarzenia, a wszystko to rozważając w modlitwie i refleksji teologicznej, WSZYSTKO prowadzi mnie do ustalenia, że wydarzenia w Itapiranga mają nadprzyrodzone pochodzenie.

Arcybiskup Carillo Gritti Itacoatiara

Film pokazujące sanktuarium i okolice

Reportaż z miejsca objawień wykonany przez TV

Orędzie z 13 stycznia 2013 r. tłumaczenie moje niedokładne

13 stycznia 2013: “Pokój moje drogie dzieci, dziś przychodzę z nieba, aby dać wam pokój, Módlcie się moje dzieci, módlcie się z wiarą i ufnością, a łaska Boża zawsze będzie z wami. Przyjmijcie z miłością te moje wiadomości. Bóg daje wam wielkie łaski poprzez moją obecność tu w Amazonii. Dziękujcie za te objawienia z nieba,  sercu mego Syna Jezusa dla waszego zbawienia … Bóg  wciąż daje wam czas na nawrócenie. Ten czas łaski, On nie będzie inny, ponieważ to, co Bóg czyni teraz w świecie jest tak wyjątkowe, gdyż nigdy wcześniej nie występowało w dziejach ludzkości. Otwórzcie swoje serca i powróćcie do Boga “

Oficjalna strona miejsca objawień

http://www.santuariodeitapiranga.com.br/

Prosimy osoby chętne do tłumaczenia orędzi bieżących jak i zaległych

 


Filed under: Ciekawe, Cuda, Film, KOMUNIKATY, Kościół, Objawienia, Warto wiedzieć Tagged: Amazonia, Itapiranga Brazylia, Królowa Rózańca i Pokoju, Objawienia, Objawienia w Brazylii

Ojciec Gabriele Amorth i Jan Paweł II – a cud w Civitavecchia

$
0
0

Cuda nie mogą się przejawiać jedynie jako sztuczki lub po prostu niewyjaśnione zjawiska. Mroczna strona cudów to pytanie: co się dzieje, kiedy do głosu dochodzi szatan, poprzez nadnaturalne wydarzenia lub zaślepienie Kościoła. Według nauki Kościoła katolickiego Bóg pozwala diabłu na ingerencję w świecie, na dokonanie cudu, który może mieć negatywne skutki, powodować nieszczęścia.

Papież Jan Paweł II podkreślał, że nie jest właściwe lekceważenie diabła i jego działania na świecie; w ten sposób tylko się go wzmacnia. Jego poprzednik, papież Paweł VI, powiedział nawet, że „odór diabła przez pęknięcia wdziera się do Kościoła”. Czy tak właśnie stało się w przypadku Civitavecchia – szatan zaślepił dostojników watykańskich? Ekspert w tej dziedzinie – ojciec Gabriele Amorth, główny egzorcysta Watykanu – ma takie podejrzenia. Lekceważenie znaków Boga jest dla niego lekceważeniem Boga. Czy Watykan mógłby to robić, gdyby nie było w tym ręki diabła? Najpierw Kościół nie uznał objawień Matki Bożej w Medjugorie, teraz nie uznał cudu krwi figurki Matki Bożej z Medjugorie. Dlaczego? Popełnił błąd? Nie chce się teraz do niego przyznać? Bóg ingerował, a dostojnicy kościelni w Watykanie nie chcą dostrzec znaku Boga?
Ojciec Amorth uważał, że zna odpowiedź: zło odegrało swoją rolę. Zło nie pozwoliło kardynałom rozpoznać działań Boga, gdyż szatan sprowadził ich na manowce. Co niesamowite, właśnie ta koncepcja głównego egzorcysty sprawiła, że wydarzył się prawdopodobnie najbardziej zdumiewający cud XX wieku. Naprawdę nie wiem, co o tym sądzić. Co myślał dobry Bóg, używając akurat egzorcysty do tego niewiarygodnego wydarzenia? A oto fakty.
14 marca 1995 roku ojciec Amorth zadzwonił do domu biskupa Girolama Grillo. Właściwie nie chciał rozmawiać z nim, lecz z jego siostrą, a zarazem gospodynią -. Marią Grazią Grillo. Ojciec Amorth i siostra biskupa znali się. Egzorcysta jest dobrze znany w diecezji rzymskiej. Jednak Marię Grazię musiał bardzo zdziwić ów telefon. Amorth jest nieśmiałym człowiekiem, który unika wystąpień publicznych, a przede wszystkim bardzo niechętnie telefonuje. Kto chce z nim porozmawiać, musi się udać do niego do klasztoru w dzielnicy EUR. Fakt, że sięgnął po telefon, wskazywał, jak szalenie ważna i niecierpiąca zwłoki jest sprawa. Don Amorth wyjaśnił, że bardzo się zdenerwował tym, iż biskup nie chce uznać wyjątkowego znaku, jakim jest objawienie maryjne w Civitavecchia. Biskup Grillo usłyszał tę rozmowę i bardzo wziął ją sobie do serca. Następnego dnia powiedział w wywiadzie: „Gdy usłyszałem przypadkiem tę rozmowę, postanowiłem następnego poranka uklęknąć z moją siostrą do modlitwy przed figurką”. Później dodał, że poprzedniej nocy śnił o płaczącej krwią Matce Bożej. We śnie wyjaśniła mu, że krwawe łzy nie są symbolem cierpienia, lecz posłaniem miłości. Biskup, dotąd jeden z największych krytyków objawienia, jest zdruzgotany i zaniepokojony. Z nikim nie rozmawia o śnie, sam nie wie, co o tym myśleć. Czy to Matka Boża zesłała mu ten sen, czy to pułapka szatana? Później odprawi nad figurką egzorcyzmy, by uzyskać pewność. Ale nie uprzedzajmy faktów. Na razie nastał ów całkiem zwyczajny wiosenny poranek 15 marca 1995 roku. Biskup Girolamo Grillo około siódmej wyjął figurkę z szafy. I wtedy wydarzyło się coś niepojętego.
„Gdy ujrzałem łzy – opowiadał kilka godzin później – doznałem wielkiego szoku. Jesteś trupioblady – powiedziała do mnie siostra. Zobaczyłem, że figurka płacze, gdy trzymałem ją w rękach. To dało mi dużo do myślenia, bo od początku nastawiony byłem bardzo sceptycznie. Winiłem rodzinę Gregori. Byłem przekonany, że chodzi o oszustwo”.
Biskup doznaje szoku. Trzynaście razy miała zapłakać Madonna, zanim trafiła do domu biskupa – czternasty cud krwawych łez widział na własne oczy! Girolamo Grillo klęka przed figurką, ręce mu drżą. Także jego siostra jest do głębi poruszona. Obawia się u brata ataku serca, dlatego wzywa lekarza. Szef oddziału kardiochirurgii szpitala w Civitavecchii – profesor Marco di Gennaro – osobiście bada pozostającego w szoku na kolanach biskupa. Później i on potwierdzi komisji teologicznej, że „widział zmiany na twarzy Madonny”, które mogły być śladami krwi. Dopiero teraz biskup czyni to, na co wierni czekali już od dawna: ogłasza całemu światu znak od Boga, wszyscy powinni się o nim dowiedzieć. Bóg dokonał niezwykłego cudu, posłał znak, i to na oczach biskupa. Promieniejąc radością, biskup Grillo oznajmia przed kamerami telewizyjnymi światowych mediów: „Trzymałem w rękach tę Matkę Bożą i widziałem, jak płakała krwawymi łzami”.
Wywiad głęboko wstrząsnął Watykanem. Pamiętam, jak sala prasowa Watykanu nagle zamieniła się w gniazdo os: od czasów objawień fatimskich przed prawie stu laty nie zdarzyło się dotąd, by biskup zapewniał o jakimś cudzie. Pierwsza reakcja to niedowierzanie. Czy to możliwe, żeby biskup -. dotąd bardzo poważany i ceniony – rzeczywiście powiedział przed kamerami, że doświadczył cudu? Watykan przegląda taśmy wideo i urzędnicy kościelni nie mogą pojąć, jak to możliwe, że stało się coś, czego Kościół powinien za wszelką cenę unikać: zbyt szybkie uznanie cudu. Zamiast bicia w dzwony i dziękowania Bogu polecono biskupowi zamilknąć. Watykan miał pretensje, że nie skonsultował się z władzami Kościoła, zanim ogłosił ów cud. Kwestia ta jest bardzo ważna dla religii. Czy katolicy mogą wierzyć w to, że płacząca w rękach biskupa krwią figurka, pochodząca z nieuznanego oficjalnie maryjnego miejsca pielgrzymkowego, to spektakularna i nadprzyrodzona ingerencja odwiecznego Boga na ziemi?
Dla tych, którzy wierzyli w cud, dzień ten był dniem radości. Lotem błyskawicy rozniosła się wieść, że ojciec Gabriele Amorth, główny egzorcysta Watykanu, niejako ten cud zapoczątkował i przygotował. Rozumiano to tak, że ojciec Amorth musiał najpierw niejako odsunąć zło, by biskup mógł uklęknąć przed figurką i otrzymać dar autentycznego cudu. Według biskupa Grillo we władzach kościelnych nastąpił wtedy podział: niektórzy kardynałowie nie chcieli milczeć i pragnęli zerwać z oficjalnym sceptycznym kursem kurii, która wciąż lekceważyła cud. Należał do nich urodzony 29 lutego 1924 roku polski kardynał Andrzej Maria Deskur. Skoro on uwierzył w cud, należało przypuszczać, że i sam papież w niego wierzył. Nie można nie doceniać wpływu kardynała Deskura. Znał on Karola Wojtyłę jeszcze z czasów krakowskich i był prawdopodobnie najbliższym przyjacielem papieża w Watykanie. Razem się starzeli i chorowali. Jedną z pierwszych czynności Jana Pawła II po wyborze na urząd papieski były odwiedziny u przyjaciela w szpitalu. Dobrze znałem mieszkanie kardynała Deskura. Znajdowało się naprzeciwko stacji benzynowej, w budynku Papieskiej Rady ds. Środków Społecznego Przekazu, której Deskur był kiedyś przewodniczącym. On sam zawsze sprawiał na mnie wrażenie żywego symbolu. Było czymś bardzo wzruszającym patrzeć, jak pogrążony w smutku, na wózku inwalidzkim, bierze udział w mszy żałobnej za Jana Pawła II na placu św. Piotra. Poparcie cudu przez kardynała Deskura oznaczało wtedy, że papież o wszystkim, co wiązało się z cudem krwawych łez, jest dobrze poinformowany. Widoczny był podział na dwie frakcje. Pierwsza – pod przewodnictwem kardynała Ratzingera i wikariusza rzymskiego Ruinie- go – zdecydowanie sprzeciwiała się dalszemu upublicznianiu domniemanego cudu, a niekonsultowane wyznania biskupa Grillo były dla niej gorszące. Druga frakcja składała się z wielkich zwolenników kultu Matki Bożej – prawdopodobnie z samego papieża, kardynała Andrzeja Marii Deskura i jego innego dobrego przyjaciela – arcybiskupa Mariana Jaworskiego (dzisiaj kardynała). Uważali, że gromadzenie się i modlitwy wiernych przed figurką są cennym dobrem, które należy chronić.
Było mi trudno zrozumieć, dlaczego właściwie frakcja sceptyków tak zdecydowanie zwalczała ten cud. Powtarzano wprawdzie do znudzenia argumenty, że najpierw trzeba spokojnie zbadać, czy cud się wydarzył, że biskup nie powinien publicznie się wypowiadać bez wewnątrzkościelnych konsultacji, ale podczas wszystkich rozmów nie mogłem się pozbyć wrażenia, że są to jedynie wymówki, argumenty na użytek mediów, że chodzi o coś zupełnie innego. Nie wiedziałem tylko o co.

Dopiero w rozmowie z jednym z ważnych profesorów teologii i kardynałów otworzyły mi się oczy: nie chodziło o biskupa Grillo, chodziło o samego Boga. Krytycy cudu nie mogli sobie wyobrazić, aby Bóg zachowywał się w sposób tak dziwny jak w przypadku Civitavecchia . Dostojnicy kościelni nie chcieli po prostu uwierzyć, że Bóg kazał płakać krwawymi łzami gipsowej figurce, pochodzącej na dodatek z nieuznanego przez Kościół sanktuarium. Dosłownie ów kardynał ujął to w następujący sposób: „Proszę mi uwierzyć, Bóg jest Bogiem miłości i rozsądku”. Zrozumiałem, co chciał przez to powiedzieć: czy naprawdę wierzy pan, że Bóg mógłby zachować się tak dziwnie, dokonać tak „zwariowanego” cudu. Krytycy mieli jeszcze inny problem. Można opanować tzw. zwykłych wiernych, którzy wierzą w domniemany cud, można też przywołać do porządku szeregowego księdza. Ale co zrobić, jeśli jest to biskup, który według prawa kanonicznego jest równy wszystkim innym biskupom, nie wyłączając biskupa Rzymu, czyli papieża? Była to nowa sytuacja także dla tych, którzy odrzucali ten cud nie tylko jako jakieś czary-mary, ale jako zakrojone na wielką skalę oszustwo związane z objawieniami maryjnymi w Medjugorie. Dotąd można było przypuszczać, że ktoś chce wykorzystać naiwność wiernych, teraz mieli świadectwo biskupa, który na własne oczy widział cud krwawych łez.
Szybko zareagowała prokuratura: 6 kwietnia 1995 roku około osiemnastej policjanci przybyli do domu biskupa, kazali pokazać figurkę, którą następnie zamknięto w szafie, a szafę zaplombowano. Biskup Grillo ostro protestował, a później określał działania policji jako niewspółmiernie brutalne: „Policja wdarła się do mojego domu, jakbym był jakimś przestępcą”. Na to zwolennicy cudu nie mogli patrzeć spokojnie. Andrzej Maria Deskur, który co niedziela jadł obiad z papieżem, bardzo się oburzał na zamknięcie figurki.
Wydarzenie poruszyło też głęboko Jana Pawła II. Dotąd specjalnie nie ingerował, nie popierał też jednoznacznie biskupa Grillo, pozostawiając decyzję kardynałowi Ratzingerowi. Przez dziesięciolecia musiał walczyć w Polsce z tym, że komuniści bezprawnie usuwali z kościołów przedmioty kultu, a więc i tym razem nie chciał zaakceptować, aby władze państwowe tak dalece ingerowały w sprawy Kościoła. Kiedyś walczył z komunistami, by zwrócili wielokrotnie zajmowany plac budowy kościoła w Nowej Hucie, teraz zaangażował się w uwolnienie małej gipsowej figurki Madonny. Sprzeciwił się władzy państwowej, która tak bezceremonialnie obeszła się z figurką Matki Bożej. Po konsultacji z Janem Pawłem II Andrzej Maria Deskur przygotował werbalny atak:

„Zajmowanie obiektów kultu jest według włoskiego prawa zabronione. Uważam całą sprawę za absurdalną. Mam własne wspomnienia, pamiętam, jak w 1967 roku polskie władze zaaresztowały obraz Matki Boskiej Częstochowskiej. Przypadek z Civitavecchia jest więc drugim aresztowaniem obrazu Matki Bożej w tym stuleciu, obydwa przypadki dotyczą papieża: Częstochowa należała do diecezji krakowskiej Karola Wojtyły, późniejszego papieża, biskupstwo Tarquinia- Civitavecchia podlega zwierzchnictwu diecezji rzymskiej, a więc samego papieża”.
Krytycy cudu zrozumieli, że nie można o nim dłużej milczeć. Deskur nie tylko mówił, zaczął też działać. Wspomnienie reżimu komunistycznego w Polsce zaciążyło wielce na sprawie. Aresztowanie figurki Madonny – i to w wolnym kraju – tego było za dużo. Pomimo paraliżu, który przykuł go do wózka inwalidzkiego, pojechał 10 kwietnia 1995 roku do Civitavecchia z niezwykłym darem: drugą figurką Madonny. Pikanterii sprawie dodawał fakt, że i ta figurka pochodziła z nieuznawanego przez Watykan miejsca pielgrzymkowego – Medjugorie. Kuria ponownie doznała szoku. I co teraz?
Tego typu gest nie mógł pozostać niezauważony. W jakiejś formie należało zezwolić na oddawanie czci figurce. Zanim to jednak nastąpiło, rozpoczęła się batalia między Kościołem a miejscowym sądem o uwolnienie figurki. Nową falę oburzenia wiernych cudowi wywołało żądanie prokuratury badania DNA wszystkich naocznych świadków płci męskiej, po wykazaniu przez analizy, że ślady na twarzy Madonny to krew mężczyzny. Wobec wzburzenia opinii publicznej urzędnicy nie naciskali zbytnio, tym bardziej że wszyscy świadkowie zadeklarowali poddanie się takiemu badaniu. Figurka pozostawała w areszcie przez dwanaście dni. 18 kwietnia 1995 roku policja zdjęła plomby. Madonna była wprawdzie „wolna”, ale to bynajmniej nie zakończyło sprawy. Teraz przyszedł czas na rozstrzygnięcie najtrudniejszej kwestii: czy biskup doświadczył działania Boga. Kongregacja Nauki Wiary z Josephem Ratzingerem postanowiła z początku, że sprawa ma przycichnąć, w nadziei, że wydarzenia w Civitavecchia pójdą powoli w niepamięć. Tak się jednak nie stało.
W rok po tym, jak biskup Grillo zobaczył krwawe łzy, sprawa dla krytyków cudu nie przedstawiała się najlepiej. 1 lutego 1996 roku biskup Girolamo Grillo ogłosił, że Madonnie z Civitavecchia przypisuje się wiele cudownych wydarzeń. „Szczególnie interesujące są wybudzenia z długotrwałej śpiączki” – oznajmił biskup. Według orzeczeń kilku lekarzy, na których opinii Grillo mógł się oprzeć, krew Madonny z Civitavecchia przywróciła życie co najmniej dwóm osobom. Ponadto mnożyły się przypadki nawróceń. Biskup Grillo ogłosił, że „150 świadków Jehowy, którzy przybyli do Ciyitayecchia, powróciło na łono Kościoła katolickiego”. Biskup zrezygnował już z pertraktacji z Watykanem. Był całkowicie przekonany o prawdziwości cudu i miał nadzieję, że pewnego dnia zostanie on oficjalnie uznany. By wzmocnić swoją pozycję, powołał komisję teologiczną do zbadania sprawy. Również w przypadkach Lourdes i Fatimy obradowały takie komisje. W grudniu 1996 roku w Civitavecchia ogłoszono wyniki: dwie trzecie członków komisji oświadczyło, że po wysłuchaniu zeznań wszystkich świadków i zbadaniu wszystkich faktów nie ma innej możliwości, jak stwierdzenie, że mamy do czynienia z „niewyjaśnionym zjawiskiem”. Jednak jedna trzecia komisji nie była przekonana. Powstało pytanie, czy Kościół katolicki może uznać cud, o którego prawdziwości nie jest przekonana jedna trzecia powołanych ekspertów?
Fakt, że wciąż nie wyjaśniono, w jaki sposób z oczu figurki mogły płynąć łzy z prawdziwej krwi ludzkiej, przemawiałby za autentycznością cudu. Nie udowodniono żadnych manipulacji, nic nie wykryto w środku, żadnych urządzeń ani zbiorników, tylko gips. Czy biskup w takim razie kłamał? Co by jednak na tym zyskał? Czy zmusiłby też do kłamstwa swoją pobożną siostrę? I to w sprawie rozpowszechnionego kultu Matki Bożej? Raczej wykluczone. Nie było wątpliwości, że biskup zobaczył krwawe łzy. Tylko w jaki sposób znalazły się na twarzy Madonny?

W swoim apartamencie Papież oddał cześć Matce Bożej z Civitavecchia, gipsowej figurce pochodzącej z Medziugorja, która w 1995 roku płakała krwawymi łzami. Ponadto przynajmniej raz, Ojciec święty, w tajemnicy i ubrany po świecku, udał się do małego kościoła w Pantano, gdzie przechowywano figurkę, aby się przed nią pomodlić.

http://www.medjugorje.org.pl/dzial-informacyjny/aktualnosci/450-jan-pawel-ii-modlil-sie-przed-figura-matki-bozej-z-civitavecchia.html


Filed under: Cuda, Objawienia Tagged: Civitavecchia, Cuda, płacząca figurka

Matka Boża na wzniesieniu góry Krizevac w Medziugorju

$
0
0

Paul i Grace Millard nakręcili ten film jako własne wspomnienie z pielgrzymki, ale ze względu na nadzwyczajne dary, które zostały im dane przez Matkę Bożą, czują się w obowiązku podzielić się tym filmem z innymi. Otrzymaliśmy  najlepszy prezent pierwszego dnia pobytu w Medziugorju. Poszliśmy  na mszę w języku angielskim, a następnie postanowiliśmy udać się do spowiedzi. Gdy byliśmy blisko konfesjonałów, Paul spojrzał na Górę Kriżevać, i nie mógł uwierzyć w to co zobaczył. “Tam na zboczu góry Kriżevac.” Widziałem, “była to postać Matki Najświętszej. Była jakby cała ze złota i stojąca na białym obłoku …. welon kołysał się na wietrze i  jasne światło wychodziło z Jej z rąk. “Paul  i inny pielgrzym, który  miał kamerę wideo, postanowili to z filmować. Matka Boża jakby mówiła do nich by  cieszyli się tą chwilą. Grace mówi: “Próbując zrozumieć to, co widziałem, zapytałem, czy to naprawdę Ty, Mario?” I o dziwo, postać Matki Bożej skinęła głową i podniosła swoje ręce w górę i w dół, jakby chciała powiedzieć, Tak, jestem, Twoją Matką z Nieba. . Trwaliśmy  na kolanach, płacząc  – tego momentu, nigdy nie zapomnimy.”


Filed under: Cuda, Film, Medziugorje Tagged: Medjugorje, Nagranie Królowej Pokoju

Tajemnicze światło na Górze Objawień w Medjugorje

$
0
0

Trudno  mówić i pisać o rzeczach i wydarzeniach, które nie są ani racjonalne, ani których nie możemy zrozumieć. Jednakże  mały fragment historii, która miała miejsce w Bośni i Hercegowinie w Medjugorje W piątek 24. maja 2013 w godz 21:18:51 a zakończyła się o godz 21:21:30 .

25.05.2013

Pewnie zastanawiasz się, dlaczego mówię o zaledwie dwóch minutach tego dnia. Powodów jest dużo.  W piątek 24. maja 2013 moi przyjaciele – Mario Gerussi i Nadir Cukurija przebywali w Medziugorju, w małym miasteczku z mnóstwem pensjonatów hotelików. Jako przedstawiciele firmy Innovattivo w której w pracy zajmują się fotografią, wybrali sobie lokalizację pewnego hotelu do fotografowania dla jednego ze swoich klientów.

Nikt nie spodziewał się w Medziugorju, że w tym momencie o godz 21:18:51 aparat robiący zdjęcia  zobaczy coś zupełnie niesamowitego. W miejscu,  które wierni i pielgrzymi z Medjugorje nazywają Górą Objawień Matki Bożej – w tajemniczy i niewyjaśniony sposób pojawiło się światło. Los chciał że gdy robiono zdjęcia pokazało się dziwne zjawisko, które trwało nawet dwie minuty.

“Nagle pojawiło się  w miejscu objawień Matki Bożej, a następnie zaczęło się przemieszczać, w kierunku nieba, a potem zatrzymało się i zniknęło za wzgórzem objawień,” powiedział, oszołomiony i zdumiony tym co zobaczył Mario Gerrusi.

24.05.2013

Jako, że jestem sceptykiem, który chce sprawdzić wszystko poprosiłem o kilka szczegółów technicznych, pierwszym pytaniem było, czy nie było kurzu na obiektywie lub  obok,  i czy była możliwość, że ktoś celowo zorganizował coś takiego?

“Byliśmy na dachu z zamontowanym aparatem skierowanym w kierunku hotelu, gdzie kręciliśmy,  To trwało tylko dwie minuty i całkiem szczerze twierdzę, że sprzęt fotograficzny był w idealnym stanie i że nie zrobiliśmy nic, by sprawić powstanie  tego spektakularnego wydarzenia! “

Oczywiście, to, co widziałem zrobiło na mnie ogromne wrażenie i naprawdę muszę powiedzieć, że takie rzeczy nie zdarzają się często, a zwłaszcza żeby zarejestrowały to kamery.

“Jesteśmy szczególnie pod wrażeniem, że nie jesteśmy sami którzy zobaczyli to światło, tajemnicze światło, zauważyło wielu mieszkańców Medziugorje, którzy w milczeniu i z szacunkiem obserwowali przepływ kuli świetlnej.

Inne zdjęcia jakie wykonał Mario Gerrusi

1q1

1q2

1q3

1q4

1q5

1q6

 

Źródło: Kapetan.ba


Filed under: Ciekawe, Cuda, Medziugorje Tagged: Cuda, Medjugorje, tajemnicze światło

O cudach, które dzieją się w Sokółce

$
0
0

sokółka

Są uzdrowienia fizyczne z chorób, ale i naprawdę wiele przemian wewnętrznych, naprawy życia, uporządkowanie życia małżeńskiego – mówi ks. Stanisław Gniedziejko, z parafii Św Antoniego w Sokółce.

Sokółka na Podlasiu to miejsce w Polsce szczególne. Ślady grupy krwi AB na Całunie Turyńskim pokrywają się z tymi, które są na relikwii na hostii w Sokółce i fragmencie serca w Lanciano. Czy mają w kościele św. Antoniego w Sokółce od 2008 r miejsce cudowne zdarzenia?

Tak, gdy ludzie przybywają do kościoła. To się dzieje na tej linii: Pan Jezus i osoba modląca się do Niego. To są często przeżycia dla nas niewidoczne, dziejące się w sercu i ukryte w nim. Wiele osób doznało łask od Pana Jezusa i o tych łaskach nam świadczą. Dzielą się tą radością, którą otrzymały za sprawą modlitwy czy adoracji. To jest owoc wiary kierowanej do tego miejsca. Są uzdrowienia fizyczne z chorób, ale i naprawdę wiele przemian wewnętrznych, naprawy życia, uporządkowania życia małżeńskiego. Tego jest sporo.

Może ksiądz przytoczyć któreś z takich świadectw?

Pewna pani, nasza parafianka, będąc w ciąży, dowiedziała się od lekarzy, po badaniach, że nie zdoła urodzić dziecka, że ciąża będzie martwa albo dziecko będzie z wielkimi wadami genetycznymi. Pojechała nawet do lekarzy w Warszawie i tam, niestety, potwierdziły się te wcześniejsze diagnozy. Ta matka była bliska załamania. Przyszły jednak myśli podtrzymujące ją na duchu. Ona sobie postanowiła: „co będzie, to będzie, oddaję tę sprawę Panu Jezusowi”. Od tej decyzji codziennie uczestniczyła w Mszy świętej w naszym kościele i modliła się przed cząstką Serca Pańskiego. Ten nasz kościół stał się jej drugim domem. Po kilku miesiącach badania wykazały, że wyniki zaczęły się poprawiać i zaczęła wracać nadzieja, że nie będzie tak źle. Jak zaczęła przychodzić do kościoła, to zaczął ja też oganiać wewnętrzny spokój. Ona mimo tych lepszych wyników nadal nie ustawała w modlitwie. Dziecko urodziło się zdrowe. Tak jest też do dziś. Oni przychodzą całą rodziną do kościoła, dziecko jest normalne, bez żadnych powikłań. Nie ma już niepokoju. Ta pani zaraz po wyjściu ze szpitala po porodzie, pierwsze kroki skierowała do naszego kościoła, aby podziękować Bogu.

A przykłady nawrócenia duchowego?

One są. Konfesjonał jednak jest objęty tajemnicą. Przeczytam może fragment tego, co napisał pan Marek z Kęt, który lubił sobie podróżować rowerem: „Mam 61 lat i cieszę się niezmiernie z tego, że z mojej wędrówki na rowerze Bóg przywiódł mnie do Sokółki przed wizerunek Cudownej Hostii. To po tej wizycie nastąpiło pojednanie z Bogiem w Janowie Podlaskim, a następnie zawarcie związku małżeńskiego przed Bogiem po 32 latach życia w związku cywilnym” – pisze ten pan, a on to swoje nawrócenie zawdzięcza nawiedzeniu naszego kościoła na wycieczce rowerowej z przyjacielem. Po prostu coś po wizycie w Sokółce się w w nim wewnętrznie zmieniło. Była spowiedź i zawarcie sakramentu małżeństwa. „Sprawiła to cudowna moc, jaka bije z Hostii, cząstki Ciała Chrystusa w Sokółce po wydarzeniu z 2008 r. Moje spotkanie i powrót do Boga uważam za jeden z duchowych owoców tego wydarzenia. Wszyscy uważamy, że jest to jeden z dowodów, jak Bóg nas kocha, że nikogo nie przekreśla. Łaski otrzymane na chrzcie łączą nas z Bogiem na całe życie. Dla mnie jest to cudowny przykład powrotu syna marnotrawnego do ojca. Jestem bardzo szczęśliwy – napisał.

A kapłani, duchowni, którzy przyjeżdżają do Sokółki doznają umocnienia wiary, widząc fragment serca Pana Jezusa w Hostii?

Trudno mi tak wejść w czyjeś serce i odczucia. Księża na swój sposób przeżywają swoje kapłaństwo i odprawianie Mszy św. Jakby ktoś nie był wierzący, to do kapłaństwa by nie szedł. Oni się tutaj umacniają w wierze i posłudze kapłańskiej. Odkrywają żywą obecność Jezusa w Eucharystii. My odprawiamy Msze święte od wielu lat i jest świadomość przeistoczenia chleba w Ciało Jezusa. Jednak przez to wydarzenie sokólskie jakoś tak człowiek przeżywa to w większym skupieniu, zamyśleniu. To są moje refleksje.

 

Jak ksiądz żyje z tym realnym Bożym Ciałem w swojej parafii?

Wyniosłem wiarę z domu rodzinnego. Dla mnie od początku uczestnictwo w Mszy św. było głębokim przeżyciem, a nie odwalaniem czy zaliczaniem obowiązku. Widziałem, jak rodzicie się modlili, od nich otrzymałem wiarę, którą pogłębiłem w seminarium duchownym, dodając jeszcze wiedzę teologiczną. Wyniosłem z seminarium zasadę „Sancta sanctae tractanda sunt”, aby rzeczy święte traktować z należytą świętością. Tak jak pierwszą swoją mszę odprawiałem z wielkim zaangażowaniem, tak jest po dziś dzień. To jest moje świadectwo. Dla mnie Msza św była wielkim przeżyciem, a to, co się wydarzyło, daje mi przeżywać to jeszcze głębiej. Jest jeszcze większa świadomość obecności Pana Jezusa. Ten sokólski cud jeszcze bardziej mnie łączy z Panem Jezusem.

Ksiądz widzi, ze poprzez ten cud następuje odnowa wiary w parafii, która się przekłada na życie. Są tego owoce?

To są indywidualne przeżycia każdego człowieka. Od tego wydarzenia jest w naszym kościele większe wyciszenie, większe zaangażowanie ludzi w Eucharystię, myślę, że głębsze jej przeżywanie. W tej parafii są ludzie wierzący. Oni mają poczucie odpowiedzialności za wiarę, za religię. To się pogłębia, bo widzę, że zwiększyła się również liczba osób przystępujących do komunii świętej. Ona jest też przyjmowana z większym szacunkiem. Z Panem Jezusem było przecież też tak, że jedno go przyjęli, a drudzy ukrzyżowali.

Serca parafian się przemieniają?

Działa łaska Boża. Co się dzieje w ich sercach, należałoby ich zapytać. Myślę, że jest więcej życzliwości między nimi. To daje się zauważyć.

Ile osób odwiedziło Sokółkę?

W ubiegłym roku odwiedziło nasz kościół ponad 1000 grup pielgrzymkowych, a jedna grupa to było nawet czasem 5 autokarów. Nie wszystkie mieliśmy zapisane. W tym roku na dziś przybyło do nas już 210 grup pielgrzymkowych. Myślę, że przybyło w zeszłym roku przeszło 100 tys osób. Mnóstwo osób przyjeżdża prywatnie. Jest tendencja wzrostowa.

Przeżywamy dziś Boże Ciało w swoich parafiach. Jak wygląda ono w Sokółce?

Ludzie chcą brać udział w Bożym Ciele głębiej, przeżywać to święto mocniej, w skupieniu. Dzwonią z Polski, dopytują się o procesję. To nie dotyczy tylko naszej parafii.

W Sokółce można powiedzieć, że poprzez fragment serca Pana Jezusa jego Boże Ciało jest obecne w święto Bożego Ciała.

Jest to święto wdzięczności za Eucharystię. Święto dania świadectwa wiary w obecność Jezusa, oddania publicznego hołdu Chrystusowi. To jest realna obecność Ciała Pańskiego. Msza święta będzie o godz. 10.00, a procesja o godz. 11.00. Organizujemy ją w tym roku z drugą parafią. Życzę wszystkim jak najwięcej łask płynących z obcowania z Panem Jezusem, nabrania gorliwości misyjnej, abyście byli świadkami Jezusa po wszystkie dni, aż do skończenia świata.

 

Rozmawiał Jarosław Wróblewski

Źródło: fronda.pl


Filed under: Cuda, Kościół Tagged: Cud, Sokółka

Będziesz księdzem! Świadectwo ks. ELI ABIHAD

$
0
0

Ksiądz Eli Abihad wygłosił to świadectwo podczas Festiwalu Młodzieży w Medjugorje w 2012 roku

EliŚWIADECTWO kapłana MARIONITA ELI ABIHAD

Festiwal Młodzieży w Medziugorju – 03 sierpnia 2012

 

Witajcie w Medjugorje! Dobry dzień wszystkim. Wszystkich pozdrawiam nazywam się Eli. 12 lat temu po raz pierwszy przyjechałem do Medziugorja  w roku  Jubileuszowym 2000. Zanim tutaj przyjechałem byłem inżynierem i pracowałem w banku. Wszystko w moim życiu było wspaniałe, dobrze mi się układało.

Postanowiłem przyjechać  do Medjugorje grupą moich przyjaciół,   ale nie wiedziałem, że tu chodzi o pielgrzymkę.

Byłem bardzo daleko od kościoła od praktyk religijnych. Nie miałem żadnego pojęcia jak odmawia się Różaniec. Ja myślałem o przyjeździe  do Medjugorje po to aby się zabawić. Ja nie miałem zielonego pojęcia że tutaj cały czas się modli          Przyjechaliśmy tutaj w Wielki Czwartek w 2000 roku.

 W czasie drogi w samolocie wszyscy cały czas się modlili. To zaczęło mnie niepokoić zaczęło mnie denerwować.   Potem w drodze z lotniska do Medjugorje wszyscy się dalej modlili tego już było dla mnie za wiele. Zaraz jak tylko przyjechaliśmy pierwsze co poszliśmy do kościoła i wtedy akurat trwała adoracja. Pierwszy krok który ja zrobiłem w kierunku Boga. Ja nie wiem co się wtedy ze mną stało, bo jak zobaczyłem kapłana podszedłem do niego i poprosiłem aby mnie wyspowiadał. To był kapłan który nam towarzyszył w tej pielgrzymce. To był czas kiedy ja od wielu lat się nie spowiadałem i powiedziałem mu że w moim życiu uczyniłem wiele rzeczy, ale to co chcę teraz uczynić, to chcę otworzyć nowa stronę mojego życia. On potraktował mnie poważnie . To była moja pierwsza spowiedź tutaj od wielu lat, wcześniej się nie spowiadałem. Ja myślę że to był bardzo ważny moment w moim życiu, on przemienił wiele rzeczy, więc potem wróciłem na adorację i zacząłem doświadczać że moje serce wibruje. Coś niesamowitego się działo w moim sercu, coś się zmieniało. Poprzez wiele lat moje serce stawało się coraz twardsze aż w końcu stało się jak kamień. I tak wtedy w Wielki Piątek wyszliśmy na Kriżevać . Ja bardzo się wstydziłem mojej grupy bo oni cały czas się modlili, więc ja ich wyprzedziłem i szedłem przed nimi. I w drodze spotkałem kapłana ze Wspólnoty Błogosławieństw, i wtedy on zapytał mnie “czy ty jesteś kapłanem który jest odpowiedzialny za grupę z Libanu?”. Ja mu odpowiedziałem: “Ja kapłan?” Ja miałem czerwoną koszulę niebieskie spodnie, nie miałem brody, nic nie wskazywało na to żebym był kapłanem. Ale to był właśnie ten znak poprzez który Bóg dał mi do zrozumienia że mnie wzywa. Od soboty cały czas pościliśmy o chlebie i wodzie. Dla mnie to była wielka nowość, nigdy wcześniej nie pościłem. Czekałem na sobotę rano żeby zjeść w końcu porządne śniadanie. Inni mi powiedzieli że pościmy nadal, ze aż do południa będziemy pościć. Więc powiedziałem dobrze i poszedłem do kuchni i najadłem się ile mogłem. Potem wyszedłem na zewnątrz do nich i powiedziałem niech post będzie z wami. Ja byłem wtedy wielkim kłamcą. I pamiętam że potem poszliśmy do Vicki. pamiętam że bardzo mnie wtedy bolała głowa, ten ból był coraz większy, pogarszał się. Więc kiedy zbliżaliśmy się do domu Vicki, tak bardzo mnie bolała głowa że myślałem że z tego bólu zacznę wymiotować.

Przyszliśmy do jej domu, a tam była grupa francuska. Wyszedłem od libańskiej grupy i dołączyłem do francuskiej grupy. I wreszcie byłem jak typowy turysta, tylko pstrykałem zdjęcia. A ona mówiła świadectwo i ktoś tłumaczył je na język francuski. Ja słuchałem tego tłumaczenia. Vicka mówiła:

Słuchajcie jeżeli ktoś z was pości i boli go głowa to Matka Boża mówi że Bóg chce wzmocnić jego silną wolę

W tym momencie poczułem, że moje serce się kruszy i zobaczyłem wszystkie grzechy mojego życia.

 Czułem, że moje serce w mojej piersi bardzo mocno bije: to było coś bardzo silnego. Zacząłem płakać. Z jednej strony płakałem dlatego że czułem się wielkim grzesznikiem i nigdy z tego sobie nie zdawałem sprawy, a z drugiej strony płakałem z radości, bo dokonałem wielkiego odkrycia w moim życiu: że Bóg mnie kocha! Mnie małego nędznego grzesznika z wszystkimi moimi słabościami. On mnie kocha. Więc wtedy biegiem wróciłem od Vicki.

Ukryłem się w kącie i płakałem wylewając wszystkie łzy mojego życia. Kiedy zamknąłem oczy widziałem piękne rzeczy: i doświadczyłem czym jest niebo. Widziałem Boga Ojca siedzącego w białym długim habicie, a ja klęczałem i miałem głowę opartą o Jego kolana. A On głaskał mnie po plecach. To był naprawdę raj, doświadczałem Raju. Gdy ponownie zamknąłem oczy widziałem matkę Bożą która niosła Dzieciątko Jezus, a drugą ręką trzymała mnie. Więc potem znowu pobiegłem do moich braci Libańczyków, chciałem ich wszystkich całować, uściskać i mówiłem że Bóg jest przepiękny, Matka Boża nas kocha, ale nikt nie wiedział o co mi chodzi. Wszyscy myśleli jejku co mu się stało. Przecież był normalnym człowiekiem a teraz coś mu jest. Ale wszyscy widzieli że moja twarz jaśniała radością, jaśniała szczęściem. Potem poszedłem do kościoła i zostałem tam cały dzień, cały dzień się modliłem. ja tak bardzo byłem spragniony modlitwy. Ponieważ zaczęła się modlitwa różańcowa w języku chorwackim, modliłem się z nimi. Nie wiem, jak się to stało, ale modliłem się z nimi w ich języku Ojcze Nasz, Zdrowaś Maryjo, modliłem się po Chorwacku.

Gdy noc spowodowała zamknięcie kościoła, wróciłem do pensjonatu otworzyłem Pismo Święte pierwszy raz w moim życiu.

I otwarłem Ewangelię Mateusza 06:24, gdzie jest napisane: że nie można kochać Boga i pieniądze, że powinniśmy wybrać. I powiedziałem, że w moim życiu na pierwszym miejscu była władza pieniądza, na drugim miejscu był Michael Schumacher, i Formuła 1. W Medjugorje jest Bóg, który zajął pierwsze miejsce w moim życiu. Pomyślałem sobie: “Ale ja potrzebuję pieniądze żeby móc utRzymać rodzinę . Ja jeszcze wtedy nie wiedziałem czym jest radykalne powołanie przez Boga. I co rano za każdym razem kiedy chodziłem po Medjugorje, ktoś do mnie podchodził i pytał: Nie jesteś księdzem? To było jak bombardowanie. Cały czas te same pytania. To tak jakby Matka Boża waliła mnie młotkiem po głowie i mi wbijała : Kapłan! Kapłan! Kapłan!

Kiedy wróciłem do Libanu, kiedy moja  mama otworzyła drzwi, ja  powiedziałem jej , że chcę zostać księdzem. Moja mama powiedziała  ”O mój Boże! Co oni zrobili z tobą w Medziugorju? To jest niemożliwe, jesteś inżynierem! Jak wszystko możesz teraz zostawić? “. Ale dla mnie to już było pewne i wtedy cały czas modliłem się. Na kolanach modliłem się przez wiele godzin.

 Mój ojciec był   chory był sparaliżowany, i on powiedział mi: ” Czyń Wolę Bożą , czyń to czego pragniesz”.

Z moją matką, sprawy szły coraz gorzej,  powstała otwarta wojna. Potem powiedziałem jej tak: “Zróbmy mały pakt: pojedźmy razem do Medjugorje w październiku. Jeśli Matka Boża da mi znak, że mam być księdzem poświęcę się i będę kapłanem , jeśli nie, zapomnę o tej całej historii. “

Potem napisałem list do Matki Bożej. “Jeśli chcesz, żebym został księdzem, to musisz mi o tym powiedzieć. Ale musisz mi powiedzieć gdzie mam iść, bo nie wiem, jaka jest różnica między kapłanem i zakonnikiem. Kolejna rzecz, musisz się zaopiekować moją matką i moim ojcem.” Bo jeśli ja mam być kapłanem to będę się troszczył o Twojego Syna. Z Tym listem przyjechaliśmy tu w listopadzie do Medjugorje.

Kiedy przyjechaliśmy, znowu, na drodze, w języku francuskim lub angielskim, ludzie pytali mnie, czy ty jesteś księdzem. Następnie powiedziałem sobie: “Dobra, módlmy się: to nie jest znak, mam nadzieję.”

Na trzeci dzień poszliśmy do ojca Jozo. A tam, on mówił o historii franciszkanów, zacząłem płakać. Bo oni ginęli za wiarę, nie wyrzekając się Jezusa. (franciszkanie męczennicy w byłej Jugosławii, którzy zginęli w miejscowości Sirokij Brijeg). Obok mnie była pani, chyba amerykanka która również płakała, więc oddałem jej swoją chusteczkę.  Dałem jej chusteczkę, bo płakała. Wtedy powiedziała mi, oczywiście w języku angielskim: “Dziękuję. Będę się za ciebie modlić, byś został ddobrym kapłanem.”

I zapytałem ją:  “Jak się nazywa?” A ona powiedziała “Davy Macnill Michigan i pochodzę ze Stanu Michigan”. Zapytałem dlaczego się chcesz za mnie modlić, czy Ty mnie znasz?  Odpowiedziała że nie. Potem grupa kapłanów modliła się nad nią. Potem otrzymałem od niej cudowny medalik a ja w zamian dałem jej Rózaniec, ten który kupiłem tutaj będąc pierwszy raz, zwykły prosty Rózaniec  który kupiłem za dolara. Ale na tym Różańcu modliłem się codziennie. Potem wrócliliśmy od O.Jozo i poszliśmy do oazy Pokoju. Tam była pewna siostra o imieniu Maria Clara i ona chciała nam opowiedzieć o Medjugorje. Cały kościół był zatłoczony, nie było miejsca. Stałem na zewnątrz, obok okna. Zaczęła się modlić, a następnie opowiedziała nam o Medziugorju. A potem powiedziała: “A teraz powiem wam, jak stałam się siostrą zakonną.”

 Powiedziałem sobie: to jest interesujące. I ona powiedziała , przyjechałam do Medjugorje kiedy miałam 32 lata. Więc sobie pomyślałem , no tak ja tez mam 32 lata.  Pierwszy znak który dał mi Bóg, że On chce abym została siostrą zakonną to było w Wielki Piątek na Kriżevacu. Już wtedy moje kolana zaczęły drzeć, zacząłem się bać bo myślałem że ona mówi o mnie bo ja tez pierwszy znak otrzymałem w Wielki Piątek na Kriżevacu. I wtym momencie ona popatrzyła na mnie widziała że stoję za oknem. I powiedziała ty który jestes tam za oknem, Bóg wzywa cię abyś mu służył , nie bój się, jestes wolny aby przyjąć Jego wołanie albo odrzucić. Ja przyjąłem to uderzenie, to uderzenie było tak silne że musiałem siąść na ziemi, i zacząłem sobie wmawiac że to nie może być znak, to nie może być prawdą. Potem znowu wstałem i patrzyłem przez okno ale widziałem że wszyscy ktorzy są w kaplicy patrzą w moją stronę. Więc popatrzyłem na tą zakonnice a ona znowu mi powtórzyła słowa “Nie bój się, jestes wolny, możesz przyjąć albo odrzucić to powołanie. Matka Boża bardzo cię kocha i będzie cię prowadzić krok po kroku. Ale ty nie zapominaj nigdy o tym że Ona z tobą jest.” Potem wszyscy wyszli na zewnątrz, a ja byłem z szokowany, płakałem nie byłem w stanie nawet iść, moja Matka była przy mnie. I moja mama cały czas powtarzała mi , nie to jest niemożliwe. Potem ta zakonnica wyszła na zewnątrz i chciała ze mną porozmawiac i z moją matką. Moja matka powiedziała jej -” Co ty mówisz, ty znasz wogóle mojego syna, czy ktoś opowiadał ci na temat mojego syna.” Ona odpowiedziała – ja nie wiem co ja mu mówiłam. Widać że całe to wydarzenie było wielką inspiracją Ducha Świetego. Ja pamietam jeszcze jedną rzecz o której napisałem do  Matki Bożej, czy ja mam być kapłanem czy zakonnikiem. Nie wiedziałem gdzie mnie Matka Boża chce mieć , w jakim miejscu. Dostrzegłem też że musi się zrealizowac trzeci punkt mojego listu iż Ona musi się zatroszczyć o moich rodziców. Bo ja już byłem zdecydowany że będę kapłanem. I pomyślałem sobie, nawet jeżeli mój ojciec umrze to i tak spotkam go w niebie. Potem wrócliliśmy do kościoła , akurat trwał program wieczorny, Różaniec , msza święta. Potem jak wyszedłem z kościoła ktoś mnie wołał: Eli, Eli, Eli. Wtedy zobaczyłem Davy Macnill z grupą amerykanów. Ona podeszła do mnie i powiedziała mi : dzisiaj Matka Boża dała ci znak, Ona chce abyś ty był kapłanem. Ja powiedziałem tak, ja już o tym wiem, ale skąd ty wiesz? A ona mi odpowiedziała , bo dziś wieczorem odmawialiśmy Różaniec w twojej intencji. W trakcie tego Różańca poczułam zapach róz, ten zapach wydobywał się z Różańca który ty mi dałeś. I cała grupa Amerykanów czuła ten niesamowity zapach który wydobywał się z twojego Różańca. Więc ja opowiedziałem jej historię która mi się zdarzyła w Oazie Pokoju. Ona wtedy poprosiła mnie bym modlił się za nią i za jej syna który zmarł mając 15 lat. Ja poprosiłem aby modliła się razem z grupą Amerykanów w mojej intencji aby powierzyli mnie Ojcu Świętemu bo właśnie wybierali się do Watykanu. 18 listopada wstąpiłem do zakonu. Dziś mija 12 lat jak jestem poświęcony zgromadzeniu matki Bozej a od czterech lat jestem kapłanem. Chcę wam powiedzieć jeszcze jedną rzecz . Życie jest przygodą w którym nie ma żadnej gwarancji. Jedyną gwarancją jest Słowo Boże. Życie jest przygoda , piękną przygodą , razem z Jezusem i Maryją. Dziękuję wam wszystkim, dziękuję Jezusowi i Maryi.

Tłumaczył: Dzieckonmp


Filed under: Cuda, Medziugorje, Nawrócenia, Świadectwa Tagged: ELI ABIHAD, Medjugorje, Świadectwo nawrócenia
Viewing all 202 articles
Browse latest View live